Etykiety

Translate

sobota, 24 grudnia 2022

PREZENT DLA ZIEMI POD ŚWIĄTECZNĄ CHOINKĘ


Właśnie wczoraj, gdy zastanawiałam się - jaki by napisać ciepły, serdeczny, świąteczny post, przeczytałam w mojej poczcie wiadomość od społeczności Avaaz, zatytułowaną:

„PUNKT ZWROTNY DLA ŻYCIA NA ZIEMI?„ odnoszącą się do odbywającego się w Montrealu od 7 do 19 grudnia br. Szczytu ONZ - COP 15, poświęconego Bioróżnorodności Biologicznej.

Avaaz pisze że:Właśnie zmieniliśmy bieg historii” - gdyż po latach kampanii i nacisków opinii publicznej, rządy państw podpisały nowy traktat o ochronie przyrody. Według tego porozumienia ochroną ma być objęte co najmniej 30 % obszarów lądowych, słodkowodnych i morskich naszej Planety. Pomimo tego, że starano się by ochrona objęła 50 % Ziemi - można uznać podpisanie tego traktatu jako sukces.

Na Szczycie organizacja Avaaz wystąpiła z apelem podpisanym przez 3 miliony 300 tysięcy osób. Głos Avaaz był w czasie rokowań jednym z najbardziej liczących się głosów. Avaaz był w tej debacie niezależną stroną, cały zespół konsultantów i rzeczników prowadził rozmowy z rządami i mediami.

Społeczność Avaaz zebrała środki by w negocjacjach wzięły również aktywny udział delegacje rdzennych społeczności. I właśnie to podpisane porozumienie obejmuje również obronę praw tychże rdzennych ludów.

Podpisanie porozumień jest to dopiero pierwszy krok do przodu, gdyż... rządy państw nieodpowiedzialnie nie wprowadzały w życie ustaleń przyjętych na szczycie w 2011 roku. Nie może tak być z porozumieniem aktualnym, z grudnia 2022 roku.


Bert Wander - p.o. prezes Avaaz w swoim wystąpieniu powiedział: „[...] Mówię w imieniu wszystkich istot na Ziemi, które nie są ludźmi i nie mają głosu w publicznych debatach. Gdyby umiały mówić powiedziałyby, że Ziemia nie należy do nas - to my należymy do Ziemi.

Rozumieją to rdzenne społeczności, które dotrwały do naszych czasów. I ich mądrości nam potrzeba...”

A zwracając się do rządzących: „[...] Apeluję do Was - przerwijcie niszczenie materii życia. Apeluję - róbcie to razem.

Zróbcie to teraz...”

Avaaz jest ogólnoświatową organizacją obywatelską założoną w 2007 roku. Jest największą i najbardziej wpływową globalną grupą aktywistów w Internecie. Liczy 40 milionów członków w 194 krajach. Tworzy kampanie w najważniejszych dla świata sprawach. Każdy może uruchomić własną kampanię, napisać własną petycję i działać tak, by świat podążał w kierunku zmiany na lepsze.

Podpisywałam już wiele petycji inicjowanych przez Avaaz. Wspierałam swym podpisem te, które dotyczyły ochrony gleb na ziemi. ochrony świata roślin i świata zwierząt, uznawania praw rdzennych społeczności i równych praw istot z jakiegoś powodu słabszych. Ale nie podpisywałam się pod wszystkimi akcjami o których się dowiadywałam. Każdy człowiek, mieszkaniec naszej Ziemi ma przecież prawo wspierać to, co w swym sercu uznaje za słuszne i dokonywać świadomych wyborów. A pole działania, dla każdego z nas jest przeogromne.

poniedziałek, 12 grudnia 2022

I KOLEJNY POST - MOJE ZWIERZENIA


ŚWIAT zwierząt należy do tych darów, które człowiek otrzymał od Stwórcy, aby swoje życie na Ziemi przeżywał w pełni
. Ale czy istnieją „niższe i wyższe zwierzęta”? Z pewnymi można się łatwo porozumieć, a z innymi nie, ale wszystkie spełniają rolę, która została im przypisana. Czy w ogóle jest coś na Ziemi, co jest stworzone, a co jest wyższe lub niższe? Może głoszę herezję, ale tak uważam - że wcale nie czuję, iż jako człowiek - przynależę do „królów stworzenia”. Ci, którzy mają takie wyobrażenie o swojej pozycji wśród całego Stworzonego Istnienia - mylą się, gdyż nie ma na Ziemi większego szkodnika od człowieka. (Jest to moje zdanie). Byli i są jednak Ci, którzy wypełnieni Miłością i Mądrością a więc Pokorą - utrzymują jeszcze ten świat w całości. Rozpoczęłam ten post od „zwierząt” ale taka jest właśnie cała Przyroda - Kochająca, Mądra i pełna 
Pokory, gdyż każda jej część - najmniejszy robaczek i ledwo co widoczna roślinka pełni swą rolę jako część CAŁOŚCI. Bez nich ta całość Istnienia byłaby niekompletna, więc myślę, że dlatego ten Świat się nie rozpada.

Post ten jest... pewnego rodzaju EPITAFIUM, wyrazem miłości, hołdem dla naszego przekochanego pieska, który dzisiejszej nocy niespodziewanie - wydawałoby się że za wcześnie - odszedł do Wielkiego Psa. Bruce Cameron autor kilku powieści o naszych psich przyjaciołach, w jednej z nich opisuje dzieje psa, który pojawiał się na ziemi w kolejnych swoich wcieleniach. Był już innym psem, ale pamiętał swoje poprzednie życia. Przychodził aby wypełnić cel, dla którego się znowu na Ziemi pojawił. A jeśli to nie jest tylko bajkowa opowieść? A jeśli nasze zwierzęta, które tak bardzo kochaliśmy i które nas kochały, do nas powracają? I znów mamy dalsze wspólne zadania... Miłość jest przecież wieczna...


Wg mnie, dalszy ciąg wzajemnej miłości - mojej i tych zwierząt, które były ze mną - w co głęboko wierzę, będzie taki, że po drugiej stronie progu przywitają mnie wszystkie, które tu na Ziemi pożegnałam... I poprowadzą przez niebiańskie łąki...

Chodzimy jednak po Ziemi i Ona jest naszym domem. A więc przejdę teraz do zwierząt w gospodarstwach ekologicznych. Poznałam wiele takich gospodarstw - we wszystkich zwierzęta są szanowane jako współtworzące żyzną glebę. Naturalny nawóz począwszy od pochodzącego od drobiu, a następnie od większych zwierząt gospodarskich jest największym dobrodziejstwem dla gleby. A dla człowieka - wszystko co wyrasta na takiej glebie i stanowi jego pożywienie - jest dla niego wartością nie do zastąpienia. Również to co dają zwierzęta - czyli jaja, miód, mleko i... mięso.

Nie wszyscy są wegetarianami, w niektórych gospodarstwach ekologicznych przeznacza się zwierzęta na ten cel.

Ale dobrostan zwierząt jest ich prawdziwym dobrostanem. Zwierzęta pasą się na pastwiskach, przy oborach mają wybiegi, drób nie ciśnie się w klatkach i swobodnie grzebie w ziemi. Również moment odejścia zwierząt to nie jest obojętne odstawienie do rzeźni. Jest to bardzo bezwzględne słowo, ale...Że można inaczej - przeżyłam w pewnym gospodarstwie biodynamicznym w Niemczech. Właściciel gospodarstwa przed pożegnaniem swych zwierząt przez chwilę w skupieniu medytował, zwierzęta nie wykazywały niepokoju i nie wytwarzały zatruwających ich ciała z przerażenia hormonów stresu.

poniedziałek, 5 grudnia 2022

5-TEGO GRUDNIA - ŚWIATOWY DZIEŃ GLEBY

      

zdjęcie łąki

 
Dzień Święta Gleby został zatwierdzony 20-grudnia 1913 roku przez ONZ dzięki staraniom króla Tajlandii Bhumibola Adulyadeja. Doceniając jego zaangażowania w prace w ramach Globalnego Partnerstwa dla Gleb, jego zasługi na polu poznawania i ochrony gleb, a także rozwoju rolnictwa dzień 5-tego grudnia, został uznany jako Światowy Dzień Gleby. Dzień ten jest również… dniem urodzin króla. „A więc - jak to dobrze być mądrym królem...”


zdjęcie trawy

A ja, chcę w moim dzisiejszym poście obdarować Glebę - którą kocham i szanuję - wszelką
zielonością Świata wraz z życzeniami, aby wszystkie gleby gdziekolwiek są, były pokryte zielonym, życiodajnym kobiercem!


Wiele lat temu, w czasie jakiegoś rolniczego zjazdu szliśmy przez pola pokryte którąś rośliną poplonową i pewien uczestnik zjazdu, znany naukowiec - powiedział do mnie - „tak, ziemia nie może być odkryta, musi być zawsze fotosynteza”. Zapamiętałam jego słowa, również i to, że wypowiadając je… jakby skłonił się ziemi. Nie był to gest zamierzony, ale jednak mimo woli towarzyszył tej refleksji. A był to czas, w którym przede wszystkim mówiło się o nawozach mineralnych, a nie o prawach przyrody. 


W obecnych czasach nie jest lepiej. Prawa przyrody nie są respektowane, na przykład - zaplątaliśmy się w niezbyt właściwe rozumienie kryzysu klimatycznego, obawiamy się go i przewidujemy jego druzgocące skutki dla ZIEMI, a równocześnie nie ma żadnych skutecznych działań na skalę światową ZATWIERDZONYCH I NIEODWOŁALNIE WPROWADZONYCH W CZYN, BY TEMU KRYZYSOWI ZAPOBIEGAĆ.


Przykładem żałosnym, rozpaczliwie druzgocącym, wręcz pozbawiającym nadziei na przeżycie i dalsze godne życie jest pozbawianie Ziemi i przynależnej jej żywej GLEBY jej ZIELONEJ SZATY. I to tej - nazwę ją codzienną - na polach po zbiorach roślin, na poboczach dróg, w zabudowanych miastach, w coraz większej przestrzeni zajmowanej przez zakłady przemysłowe, magazyny czegoś podobno niezbędnego, itd. W poście z dnia sierpnia 04, 2021 pisałam o pełnych zieleni i mocy TRAWACH, które mogą rosnąć właściwie wszędzie, ale niszczy się je np. przez trucicielskie opryski.

Są na ZIEMI również rośliny noszące ZIELONĄ SZATĘ, którą nazwę szatą królewską, a więc DRZEWA. Wszystkie drzewa współtworzą środowisko w którym rosną, czyli także i glebę. Wycina się je WSZĘDZIE i WSZELAKIE - lasy deszczowe, dżungle, puszcze, lasy małe i większe, drzewa rosnące przy drogach i na prywatnym terenie. Są co prawda obszary chronione, ale są również zezwolenia na przekraczanie przepisów i istnieje… BEZKARNOŚĆ.

poniedziałek, 28 listopada 2022

Moja piosnka.

 „DO KRAJU TEGO…

gdzie kruszynę chleba

podnoszą z ziemi,  przez uszanowanie

dla darów nieba

tęskno mi Panie...


DO KRAJU TEGO

gdzie krzywdą jest dużą

popsować gniazdo na gruszy bocianie,

bo wszystkim służą

tęskno mi Panie...


drzewo

Są to dwie pierwsze zwrotki wiersza Cypriana Kamila Norwida pt. „MOJA PIOSNKA”.

Moje ostatnie posty, jak i następne - są i będą poświęcone temu „co wszystkim służy” - czyli Glebie. Ona ofiarowuje nam o wiele więcej niż „kruszyny chleba”... Jak to jest z uszanowaniem przez nas ludzi - mieszkańców Ziemi tych szczodrych darów? 

Co odczułby Norwid, gdyby we współczesnych czasach powrócił do swego wytęsknionego kraju?


św. Franciszek

Można by sobie chyba żałośnie popłakać. Ale zamiast rozpaczy można działać, aby móc - z mądrością i wdzięcznością korzystać z darów nieba. Św. Franciszek z Asyżu jest patronem ekologów, czyli tych, którzy ze swego szczerego przekonania są oddani dobrostanowi Ziemi. Nie jest możliwa troska o Ziemię bez troski o Glebę, gdyż jest to podstawowe dobro nas wszystkich.

poniedziałek, 21 listopada 2022

Co to jest HUMUS?


WIEDZA o tym jest ważna nie tylko dla wybranych. Dla wszystkich.

HUMUS - PRÓCHNICA jest najbardziej zewnętrzną warstwą gleby i ma około 10 do 30 centymetrów grubości. W nim panuje aktywne życie, jest stały rozkład i odbudowa i ta właśnie kreatywna warstwa matecznej gleby ma zasadniczy wpływ na wzrost i rozwój roślin, zwierząt i nas, żyjących na ziemi ludzi.


Rolnik i ogrodnik stosując odpowiednie zabiegi uprawowe może tę humusową warstwę gleby pielęgnować, odżywiać i powiększać. Łatwiej jest takie działania stosować w ogrodach, ale

dbałość o humus powinna być również celem zabiegów każdego rolnika, ponieważ dzięki żyznej glebie osiągnie plony o wysokiej wartości biologicznej. Pisałam o tym w poprzednim poście.


Próbka gleby

Humus jest czymś więcej niż sumą swoich fizycznych, chemicznych i biologicznych wartości.

HUMUS jest żywym organizmem i tak jak wszystko co jest żywe, potrzebuje płynącej z ciepłego serca życzliwości i bacznego ale serdecznego spojrzenia - powodujących odpowiednie działania.


Czy rolnicy, którzy przecież potrzebują aby ich gospodarstwa dawały im odpowiednie dochody - potrafią mieć tego rodzaju podejście? TAK, POTRAFIĄ. Znam osobiście takich rolników, również ogrodników - którzy potrafią połączyć praktyczną stronę z oddaniem swemu dziełu.


HUMUS - PRÓCHNICA jest organizmem dynamicznym. Żyje i przemienia się. Dlatego rolnicy i ogrodnicy dbający o swoje pola i ogrody nie mogą odtwarzać schematycznych działań, według z góry ustalonych reguł. Muszą rozpoznawać aktualną sytuację na swoich polach i w ogrodach i podejmować odpowiednie decyzje. Również oni muszą być w swych działaniach dynamiczni.



Przyroda uczy jak powstaje najdoskonalszy humus. Spójrzmy na lasy liściaste oraz mieszane i przenieśmy tę lekcję przyrody na działania w naszych polach i ogrodach. W lesie poza drzewami istnieją również rozmaite formy życia - trawy, rośliny zielne, krzaki - nie ma nigdzie „niezagospodarowanej” powierzchni. Spadłe liście, zwiędłe rośliny, połamane gałęzie, odchody zwierząt żyjących w lesie, a po śmierci ich ciała - tworzą luźną, rozkładającą się warstwę gleby. Z takiej organicznej substancji, dzięki działalności mikroorganizmów i małych zwierząt żyjących w glebie - powstaje nowa gleba - żywy HUMUS. Nic nie zostaje zmarnowane, każda część materii organicznej jest zagospodarowana. Rozkład i odbudowa są w równowadze i cała materia organiczna jest w pełni wykorzystywana. Panuje równowaga między chorobą a zdrowiem, między życiem a śmiercią, a to co już jest martwe przemienia się w nowe życie.


Taka jest właśnie tajemnica naturalnej żyzności gleby, a bohaterem jest HUMUS - PRÓCHNICA

niedziela, 13 listopada 2022

...Po owocach ich poznacie...(Mt.7: 15-20)

Czy coś jest dobre, bardzo często poznaje się dopiero po ”niewczasie”.



Tak właśnie było z tzw. Zieloną Rewolucją, która w połowie lat 60-tych ubiegłego wieku z inicjatywy agencji ONZ Do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa FAO została przeprowadzona w krajach tzw. Trzeciego Świata - w Indiach, Pakistanie, RPA, krajach Ameryki Pd - w celu wyeliminowania z nich głodu. Wielkie obszary ziemi obsiewano wysokowydajnymi - ale drogimi - odmianami zbóż, kukurydzy, ryżu, aby uzyskać zaplanowane plony stosowano wysokie dawki nawozów mineralnych i środków ochrony roślin - pestycydów. Owszem, nastąpiła okresowo znaczna poprawa wyżywienia, ale przez obsiewanie wielkich połaci pól jakąś jedną rośliną, czyli przez tzw. uprawy monokulturowe - stopniowo zanikała bioróżnorodność, przez przenawożenie pól nawozami mineralnymi i zbyt wielkie ilości pestycydów, przez używanie wielkich, ciężkich maszyn - następowała degradacja gleb i całego, żywego środowiska. Ale również skutkiem były niekorzystne zjawiska społeczne, gdyż pogłębiały się różnice pomiędzy bogatymi, a biednymi. Na tego rodzaju metody uprawy pozwolić mogli sobie tylko bogaci, a nie zwyczajni rolnicy. Czyli - jak wszystkie dotychczasowe i ta „Rewolucja” nie przyniosła niczego dobrego, a „Zielona” nie była z pewnością.



To nie jest tylko historia. Od tego czasu minęło wiele lat i niestety współczesne rolnictwo podąża bezustannie w kierunku niszczenia życia na naszej Ziemi. Jestem pewna, że nie takie było zamierzenie naukowców, dzięki którym zastosowano po raz pierwszy nawożenie mineralne. Celem było uzyskiwania wyższych plonów. A przecież z tego co jest martwe nie zrodzi się żywe, co bezwzględnie wykazała przyszłość. Nasza Planeta Ziemia jest żywym organizmem i na niej wszyscy żyjemy - ci, którzy życie kultywują i ci, którzy je niszczą, nie zwracając uwagi na to, że podcinają gałęzie i wykopują korzenie naszego wspólnego DRZEWA ŻYCIA.

poniedziałek, 7 listopada 2022

RATUJMY GLEBĘ.

Przed wielu laty - nawet więcej niż 20 - rozpoczęłam współpracę z pewnym gospodarstwem ekologicznym. Był to wieloletni, bardzo ważny, ale i bardzo trudny okres mojego życia. Jednak i bardzo piękny czas, bogaty w rozliczne doświadczenia osiągnięć, ale jak to zawsze bywa - również błędów.

Dostałam wówczas od przyjaciółki z Niemiec niezwykłą książkę o ogrodnictwie pt. ”DER BIOGARTEN”, napisaną przez panią Marie Luise Kreuter. Książkę pożyczyłam praktykantce z tegoż gospodarstwa, i jak to często bywa z cennymi książkami - bezpowrotnie. Poszukiwałam bezskutecznie przez wiele lat, gdzie tylko mogłam - możliwości jej nowego zakupu, ale nic z tego, książkę straciłam. A była napisana przez autorkę - znaną w Niemczech ogrodniczkę - urokliwie, z wielką miłością, każda strona był to hołd dla ziemi i przyrody. Jest wiele pięknych książek o ogrodnictwie, ale jedno słowo z książki, której już nie miałam urzekło mnie i nie pozwalało o niej zapomnieć - to właśnie słowo - Heinzelmaennchen - po polsku - krasnoludki.



Tak, te nasze skrzaty, czyli krasnoludki z książek Marii Konopnickiej i Witolda Zechentera, wydobywające z ziemi szlachetne kruszce, oraz troszczące się o przyrodę - np. łatające złamane gałązki i leczące potłuczone nóżki świerszczy, dbające o dobro mieszkańców pól, lasów, łąk, gleby... A pani Marie Luise Kreuter nazwała krasnoludkami wszystkie drobne żyjątka zamieszkujące glebę i przerabiające masę organiczną na życiodajny humus. Pisałam o nich w poście pt.
Bakterie i dżdżownice.


I razu pewnego przed kilku tygodniami odnalazłam w Internecie na stronie niemieckiej... tę moją ukochaną książkę! Zamówiłam, zapłaciłam niewiele Euro bo książka była używana i... odzyskałam skarb - książka do mnie dotarła. To samo stare wydanie, taka sama okładka i na stronie, której układ dokładnie pamiętałam, odnalazłam moje pracowite skrzaty - moje Heinzelmaennchen! Aż zrobiło mi się ciepło na sercu!


Poniżej przytoczę z książki o której mowa dane, dokumentujące ilość tych maciupeńkich mieszkańców gleby pracujących wspólnie w harmonii jedne dla drugich, bezcennych dla życia Planety.

A więc - w warstwie ziemi głębokości 20 cm, na obszarze 1, ziemi piaszczystej, niezbyt bogatej w humus ( jest to najbardziej żyzna górna warstwa gleby) - wyliczono takie oto ilości: 

4 biliony bakterii i grzybów

1 milion nicieni

 500 000 wiciowców

 200 000 roztoczy

 100 000 skoczogonków

  80 000 małych pierścienic różnych grup

     80 dżdżownic

Ilości imponujące! I nie do przecenienia jest ich znaczenie w życiu przyrody!



Przykładem takiego dla dobra wszystkich, wzajemnego współistnienia jest życie lasu. Jest w nim współpraca na wszystkich poziomach życia, od głębokich warstw leśnej gleby do najwyższych pięter drzew! I wszędzie tkają swoje dzieło te nieomal niewidoczne żywe organizmy - znane nam krasnoludki. Las ich potrzebuje - od najgłebiej rosnących w ziemi korzeni do najwyżej rosnącego listka na najwyższym drzewie.

 

Opisałam tę książkową historię, ponieważ ma ona dalszy ciąg - również prywatnie dla mnie ważny, gdyż „wszystko się ze sobą splata i przędzie”. 

sobota, 1 października 2022

WIERSZ JULIANA TUWIMA.

    

Przed kilku dniami robiłam porządki w komputerze i odnalazłam ten wiersz.

Przypadkowo? Z pewnością nie, więc dlatego umieściłam go na moim blogu, bo chciałam dać mu trwałe miejsce. Poza tym mój blog, to jest Mój Blog w którym jest jakaś cząstka mnie. Wiersz jest przepiękny i również przepięknie głęboki, a więc pragnę tą głębią się podzielić. Myślę, że każdy kto go przeczyta, niezależnie od tego, czy jest religijny czy nie,  a nawet jeśli jest osobą niewierzącą - na moment... zatrzyma się nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Może właśnie o taką nieświadomą chwilę chodzi, w bezustannym, codziennym zabieganiu i dążeniu do posiadania stale czegoś więcej, co i tak przecież przeminie? O chwilę spotkania się z sobą samym... tak bardzo prawdziwym, że aż będzie to boleć... I o przekazanie siebie w Inne Ręce?

Nie będę interpretować "po mojemu" słów Juliana Tuwima, ani zastanawiać się nad jego przekonaniami religijnymi, ani kogokolwiek innego - nie mam do tego prawa, bo jest to sfera życia bardzo osobista. 

Zamierzam się jedynie podzielić niezwykłym wierszem.




Chrystusie...

Jeszcze się kiedyś rozsmucę,

Jeszcze do Ciebie powrócę,

Chrystusie...

Jeszcze tak strasznie zapłaczę,

Że przez łzy Ciebie zobaczę,

Chrystusie...

I taką wielką żałobą 


Będę się żalił przed Tobą,

Chrystusie...

Że duch mój przed Tobą klęknie

I wtedy serce mi pęknie,

Chrystusie


wiersz Juliana Tuwima   "Chrystusie..."


wtorek, 27 września 2022

ŚWIĘTO PODGÓRZAN - A WIĘC I MOJE ŚWIĘTO!

Centrum Kultury. 
Podgórze.

    W dniach 14 - 19 września, Podgórze, leżąca na prawym brzegu Wisły dzielnica Krakowa obchodziło Dni Podgórskiej Jesieni Kulturalnej. Odbywało się wiele ciekawych imprez, a jednej z nich dotyczyć będzie mój post. Ale najpierw opiszę w wielkim skrócie historię Podgórza.

 Zaczynam więc moją opowieść... 


    Mało zaludnione okolice na prawym brzegu Wisły, u podnóża Wzgórza Lasoty, naprzeciw leżącego na jej lewym brzegu Stołecznego Królewskiego Miasta Kraków, już od 1781 roku - po I zaborze Polski, zaczęli zasiedlać przybysze z okolicznych wiosek i miasteczek, głównie kupcy i rzemieślnicy. 


Taki był początek powstania najpierw odrębnego od Krakowa miasta, nazwanego od swego położenia - PODGÓRZE. 


Władze austriackie chciały utworzyć nowy ośrodek administracyjny i gospodarczy, leżący przy brzegu spławnej rzeki Wisły, w miejscu przecinania się szlaków handlowych, bezpiecznie obrzeżony krzemiennymi wzgórzami o nazwie Krzemionki, więc nadawały nowym mieszkańcom tych terenów wiele przywilejów cesarskich, gwarantujących daleko posuniętą wolność osobistą. Rozwój następował szybko, mieszkańców przybywało i w roku 1787 było już w Podgórzu 107 domów! W 1784 roku Podgórze uzyskało prawa Wolnego Miasta Królewskiego, a w roku 1785 cesarz Józef II nadał Podgórzowi herb. Z biegiem czasu zaczęto dołączać również do nowego miasta okoliczne wsie oraz dworskie posiadłości... Był to jednak czas zaborów, więc los Podgórza bywał od zaborców zależny, jak również koleje życia jego mieszkańców. Po III rozbiorze Polski rozwój Podgórza osłabł, przeprowadzono rozmaite zmiany administracyjne, w wyniku których połączono Podgórze z Księstwem Warszawskim. W 1910 roku Podgórze zostało od niego oddzielone i powróciło do Austrii, ale w 1915 roku kolejny raz połączone z Krakowem. Uroczystość ostatecznego połączenia Królewskiego Wolnego Miasta Podgórza i Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa odbyła się... na środku mostu na Wiśle, zwanego 3-cim mostem. 


Gdy ja mieszkałam w Podgórzu i byłam już trochę starsza, czasami bawiłam się wraz z dziećmi nad Wisłą. Budziły zawsze nasz podziw pozostałe po tym 3-cim moście ogromne przęsła. Podgórskie dzieci bawiły się również na Krzemionkach, na których straszyły nas ale i fascynowały groźne, wielkie, zbudowane z czerwonej cegły, obronne poaustriackie forty.


Cofając się jednak w latach - dla wszystkich pokoleń dzieci z Podgórza - Krzemionki zawsze bywały ich „królestwem”, z którego mogli zobaczyć hen, w oddali nasze góry, nasze Tatry! Jeszcze ja mogłam je dostrzec... a wcześniej moja Mama i jej rodzeństwo... i jeszcze wcześniej moja Babcia i Dziadziuś... Krzemionki - był to zawsze niezwykły obszar, pełen tajemnic i niespodzianek, owiany zapachem macierzanki, swobodnie rosnącej na wapienno-krzemiennych skałkach. Ten zapach i obraz przywołać mogę w pamięci kiedy tylko zechcę... aby się uśmiechnąć... 


Moi przodkowie przeżyli je i głęboko się z nimi związali - te powyżej opisane zmienne losy Podgórza, zakończone wyzwoleniem Polski spod zaborów po I Wojnie światowej. 


Życie mojej Babci i Dziadzia całkowicie było związane z Podgórzem. Tam się poznali, tam mieszkali, tam wychowali swoje dzieci, tam działali... i tam na Podgórskim Cmentarzu spoczywają Ich ojcowie i Oni również... 

poniedziałek, 5 września 2022

TAK TO BYŁO DRZEWIEJ... A ja - jednak marzę TERAZ o zdrowej, polskiej marchewce!

    A więc, jak to było u naszych prapra - „do entej potęgi - przodków”?

12 - 10 tys. lat p.n.e. wg danych paleontologicznych rozrzucone w różnych rejonach świata poszczególne, wędrowne plemiona ludzkie zaczęły prowadzić tryb życia osiadły. „Myślę, że ówcześni ludzie chcieli się pozbyć konieczności ucieczek - aby nie zostać zjedzonymi oraz stałych wędrówek aby znajdować jedzenie dla siebie. Chcieli się po prostu pozbyć towarzyszącego im strachu o własny byt i mieć dla siebie dach nad głową”. I tak zaczęły powstawać pierwotne osady ludzkie, niezależnie w różnych rejonach świata - w Egipcie, Mezopotamii, Nowej Gwinei, Chinach i obydwu Amerykach.

Pożywienie trzeba było jednak wypracować, a więc wraz z rozpoczęciem osadnictwa nastąpił z praktycznej konieczności początek UPRAWY ROLI.

Obszar „Żyznego Półksiężyca” był miejscem na ziemi, gdzie najwcześniej w historii rolnictwa dokonywano celowego siewu i zbioru plonów roślin, które wcześniej rosły dziko. Żyzny Półksiężyc był to pas ziemi o wielkiej żyzności, w kształcie półksiężyca, ciągnący się od Egiptu - od Memfis w dolinie Nilu, po miasto Ur na południu Mezopotamii.

Żyzny Półksiężyc stanowił w ogóle kolebkę wielkich cywilizacji wschodu. I tu właśnie, w tym obszarze powstały pierwsze odmiany roślin rolniczych - pszenica, proso, jęczmień, uprawiano też figi i winną latorośl, jak również udomowiono pierwsze gatunki zwierząt. Przez corocznie wylewające dwie rzeki - Eufrat i Tygrys, rozpoczęto działania, które można określić jako pierwotną irygację i nawadnianie.

Żyzny Półksiężyc - piękna, tajemnicza nazwa.

Na podstawie dociekań paleontologicznych są jednak przesłanki, że już 28 - 26 tys. lat p.n.e. mieszkańcy Wysp Salomona celowo wykorzystywali pewne pożądane dla nich gatunki roślin i przenosili je w miejsca gdzie wcześniej nie występowały. Również żyjący nad Jeziorem Galilejskim łowcy zbieracze pozostawili ślady pierwotnej uprawy ziemi... lat temu.

Bardzo ciekawe jest odnalezienie w Dolinie Nilu żaren, których powstanie określono na 18 -17 tys. lat p.n.e.

niedziela, 14 sierpnia 2022

O TYM, CO JEST DLA NAS NAJWAŻNIEJSZE. Co jest podstawą naszego bytu.

Wszyscy o tym wiemy i sami odczuwamy, że wiadomości przekazywane przez Internet i media społecznościowe opanowują swoją ekspansywnością nasz sposób myślenia, nasze emocje i nasz sposób działania.

Ja też liczę na to, że pisząc moje - sądzę, że niegłupie myśli, zaproszę moich czytelników do zastanowienia się nad tym o czym piszę. Bardzo by mnie to ucieszyło. A może jesteśmy jednomyślni? Byłoby to jeszcze bardziej radosne! Czy moje spojrzenie na świat, ludzi, życie wynika z moich wielu przeżytych lat? Oczywiście że tak jest, wynika z wszystkich doświadczeń, które mi było dane przeżyć. Nie wartościuje ich na dobre czy złe, bo były takie jakie być miały. Perspektywa człowieka wraz z przechodzeniem przez kolejne lata nie zawęża się - ona się w sposób cudowny - poszerza.


PRAWDA, DOBRO I PIĘKNO - trzy wartości, które nie istnieją w oddzieleniu od siebie. Dobro - jest zawsze Piękne i Prawdziwe... Prawda jest zawsze związana z Dobrem i Pięknem… Piękno jest zarówno Dobre, jak i zgodne z Prawdą...


Pisałam w moich postach wiele o przyrodzie, a słowa dyktował mi mój serdeczny do niej stosunek.

To właśnie przyroda jest Prawdą, Dobrem i Pięknem. Próby życia obok niej, a nie wraz z nią - doprowadzą nas ludzi do zguby, bo nie jest TO możliwy sposób, aby w ogóle ŻYĆ.



Przechodzę teraz do konkretnego tematu tego tekstu. 

Podam znany przykład, że jakiś tata dał swojemu dziecku jabłko i pochwalił się - „zerwałem z drzewa, z jabłoni”. Na to synek wyraził swoje zdumienie: „Z jakiego drzewa? Przecież jabłka są w koszu, w Markecie, a nie na drzewie! ”

I drugi przykład opowiedziany mi przez znajomą, która tego sama doświadczyła.

Znajoma mieszka w dużej wsi na Śląsku i uprawia w sposób naturalny swój ogród warzywny. W sąsiedztwo przeprowadziła się rodzina z miasta i moja znajoma zaproponowała im na dobry początek skorzystanie z plonów z jej ogrodu. 

„U mnie wszystko rośnie na naturalnym oborniku. W naszej wsi jest kilka gospodarstw gdzie są krowy i od nich mam obornik. Moje jarzyny są więc zdrowiutkie!”

Nowa sąsiadka otrząsnęła się z niesmakiem i odpowiedziała:

„Dziękuję, ale nie będę jadła g....n”. 

piątek, 1 lipca 2022

MÓJ SENS. Trzy drogi do poznania sensu życia.

Dzięki za to, że jestem, bo świat jest piękny. Życie jest piękne i zdumiewające. Przyglądam się swojemu istnieniu i temu co mnie w nim spotyka. Co mnie ledwo muska i co mną wstrząsa. Co istnieje wraz ze mną... co jest radością i cierpieniem - czy tego chcę, czy nie chcę. To Wielkie COŚ zawsze jest ze mną. Moje życie. I będzie dokąd ma być, bo jest w nim SENS. Im jestem starsza, tym dokładniej Go dostrzegam i przeżywam. Bywa coraz wyraźniejszy i większy, pomimo ograniczeń wynikających z przeżytych lat, pomimo upadków na drodze życia, pomimo przewrotnej logiki, że to i owo już nie dla mnie... 

Owszem, na Kilimandżaro już fizycznie nie wejdę (moje wieloletnie marzenie!) ale przecież

„... KAŻDY MA SWOJĄ ARUNACHALA...” - a jest to święta góra w Indiach uznawana za najstarszą górę świata. I wędrówka na tę SWOJĄ GÓRĘ jest wciąż dla mnie i dla każdego. Przed laty, w okresie mojego zainteresowania jogą, „wniknęło” głęboko we mnie i pozostało żywe do dzisiaj, to właśnie zdanie z książki o wielkim mistyku Sri Aurobindo, (napisanej przez Wandę Dynowską), bo odczułąm wówczas, że Arunachala jest również MOJĄ górą... 


Tym wstępem i porównaniem rozpoczęłam rozszerzenie postu z dnia. 23 kwietnia br. O SENSIE ŻYCIA. Myślę, że porównanie jest trafne, gdyż SENS swego życia poznajemy i spełniamy wciąż krocząc wzwyż, przed siebie. Kroki mogą być na początku nieznaczne, ale aby wejść na górę musimy u jej podstaw wybrać najbardziej odpowiedni dla nas szlak i podążać nim z głębokim oddaniem każdej chwili. 


Przeżyłam kiedyś taką właśnie niezwykłą wędrówkę.

Wraz z moim niepełnosprawnym przyjacielem, nie mogącym chodzić bez mocnego wsparcia się na lasce - wydrapaliśmy się na Kopiec Krakusa w Krakowie. Niby nic wielkiego, bo przecież taki Kopiec nie jest trudną do pokonania górą. A jednak... dla nas był. Wskazywałam mu każde bezpieczne postawienie stóp. Czuwałam nad każdym krokiem. Nie odchodziłam od naszej drogi ani jedną myślą. Mój przyjaciel również, bo to był wówczas jego SENS - na swoich niesprawnych nogach wejść jak bohater na Kopiec usypany ku czci pradawnego legendarnego bohatera i wchłonąć w siebie, w swe serce - rozpościerającą się przed nim dal... Przez chwilę być częścią LEGENDY KRAKUSA ale też TWORZYĆ WŁASNĄ LEGENDĘ.

Współpraca naszych myśli i woli z niesprawnymi nogami mojego przyjaciela musiała być doskonała. I taka była. 

A potem bogatsi o doświadczenie wspinaczki, zanurzeni w każdym kroku, oddani SENSOWI każdej sekundy, pokonaliśmy również wspólnie trudniejsze zejście z Kopca i...jakby nigdy nic, poszliśmy dalej przed siebie, w zgodzie z wzywającym Życiem i jego SENSEM. 


Opowiedziałam tę zwykłą - niezwykłą historię, bo ja tak rozumiem Sens, oddanie się Temu, co na tym, pewnym etapie życia jest najważniejsze, z czym nasza istota łączy się całkowicie, w spokoju, w harmonii z Porządkiem, który jest większy od nas. ale przecież stanowimy z nim, w naszym oddaniu - Jedność. 


Dla Viktora Frankla Sensem Życia w koszmarze obozu koncentracyjnego była świadomość, że czeka na niego jego ważna, niedokończona praca naukowa - właśnie o Logoterapii.

A więc musi na drodze do niej tworzyć swoje małe Sensy, aby w ogóle przeżyć. Sensy każdej chwili - jak nie poddać się zimnu, bólowi otartych stóp, głodowi i całemu koszmarowi uwięzienia, ale też pojawiającemu się czasami zwątpieniu, czy potrafi to obozowe, codzienne życie przetrzymać.

W poznawaniu swego Sensu i „dotrzymywaniu mu słowa” jednak nie jesteśmy sami, gdyż zawsze dzielimy życie wraz z innymi. Viktor Frankl pomagał swym towarzyszom w chwilach ich zwątpienia w swe siły ale i oni podtrzymywali go w chwilach przychodzącej do niego duchowej słabości. 


Wspominam tym postem moją Mamę, która przeżyła w obozie koncentracyjnym Bergen Belsen

ostatni rok wojny, była w nim więźniarką do wyzwolenia obozu. Wspominam również jej towarzyszkę z pryczy, o imieniu Czika, która zmarła u boku mojej Mamy i nie zdołała doczekać wyzwolenia.

Po powrocie do kraju moja Mama i kilka jej towarzyszek obozowych nie rozstały się, ale spotykały przez wiele lat i zawsze wspierały wzajemnie, gdy któraś z nich tego potrzebowała. Był to trwały ich SENS, który odpowiedzialnie z uwięzienia w obozie zabrały do wolności. Miałam zaszczyt poznać kilka z tych pań i otrzymać pomoc w pewnym trudnym wydarzeniu w moim życiu. 


Na Ziemi, we wspólnym naszym Domu jest wiele miejsc gdzie ludzie cierpią. Jestem przekonana, że nie odwracanie oczu od ich cierpienia, jak również od cierpienia przyrody na całej Ziemi - jest naszym „Ogólnoludzkim Ponadsensem”.  Nie chodzi mi o jęki - „och, ach - jak jest źle” - ale o choć w nieznacznym stopniu CZYN - na miarę swoich możliwości. 


W poprzednim poście zacytowałam słowa Viktora Frankla dotyczące jego wiary w GODNOŚĆ ludzką, którą to wiarę określił jako swoje życiowe credo. 

Logoterapia jako metoda terapeutyczna pomaga odnajdywać Wielkie i Małe Sensy Życia, gdyż każdy z nas, każdy człowiek jest GODNY aby poznać i realizować siebie, swoje osobiste wartości. Uznanie swej własnej godności jest - wg mnie - pierwszym krokiem na drodze do poznania tego, co jest właśnie TERAZ najważniejsze. Bo wzywa TA chwila, to moje TERAZ


„Jestem godna (godny), aby żyć według własnego, odkrytego przeze mnie Sensu. Sens mnie wezwał, i ja na to wezwanie odpowiadam. Jestem przekonana o słuszności tego wezwania, jak również wiem, że moja odpowiedź na nie jest właściwa. Tworzę swoje TERAZ w każdej chwili, jest to wyłącznie moje dzieło i biorę za nie całkowitą odpowiedzialność”. 


Czyli własna ODWAGA i własna MOC. Trudno jest jednak je realizować, gdyż żyjemy jakby 

zaplątani w ich przeciwieństwo - w swoje obawy, w przekonania o swej bezsilności, pozwalamy sobie wpadać w spotykane na drodze pułapki... Nie dostrzegamy, że droga do poznania niepowtarzalnego SENSU tej chwili jest otwarta, pomimo tego, że grunt po którym kroczymy może być kamienisty, grząski lub zamglony... Równocześnie tak wiele rzeczy w życiu może mieć dla nas wartość, że trudno jest nam się w tym rozeznać i wybrać to, co jest właśnie naszym SENSEM


Dziełem życia Viktora Frankla jest metoda Analizy Egzystencjalnej i stosowanej w niej LOGOTERAPII. Doktor Frankl przedstawił w nich trzy drogi pomagające w tworzeniu życia zgodnego z odkrywanym SENSEM. Terapeuta jednak nie może powiedzieć - „zrób tak a tak, bo to jest dla ciebie najlepsze”, ale jego zadaniem jest pomóc w samodzielnym rozpoznaniu tego co jest najlepsze. 


Pierwszą drogą jest - PRZEŻYWANIE


Żyjemy cały czas w różnorodności tego co do nas przychodzi z zewnątrz i odpowiadamy na to swoimi odczuciami. Podziwiamy wspaniałe kształty i barwy przyrody i jej doskonałość. Lot i śpiew ptaków, szum strumienia, przepływające po niebie obłoki - budzą nasz zachwyt, ale też wprowadzają w zadumę. I właśnie ta chwila zadumy, uwewnętrznienie w nas przeżytego piękna

które jest pięknem samo w sobie, jest naszym SENSEM tych chwil. 

Podziw i zadumę przeżywamy również w spotkaniu z dziełami stworzonymi przez człowieka. Ogromna dziedzina sztuki, ale i nauki wprowadza nas w świat głębokich przeżyć, które potem odżywają w naszych wspomnieniach, bo SENS tych przeżyć w nas pozostaje.

W relacjach z innymi ludźmi żyjemy zawsze. Zawsze coś z siebie IM dajemy i coś od NICH otrzymujemy. W różnorodności naszych wzajemnych doświadczeń poznajemy te inne, niepowtarzalne JA, co może ze sobą przywieźć uczucia miłości, oddania, zrozumienia - czyli głębokie, duchowe doświadczenia, które nadają SENS naszemu życiu. 

Rozumiem to tak, że rozpoznajemy na tej drodze SENS - przez jakby uwewnętrznienie w nas tego rodzaju przeżyć. One nie przepływają obok nas dając nam tylko radość i pzyjemność, ale wnikają w nasza duszę i łącząc się z jej głębią, obdarzają nas siłą do tworzenia pełnego SENSU życia. 


Drugą drogą jest - TWORZENIE


Idąc tą drogą odnajdujemy SENS oddziaływując twórczo na świat, pozostawiając po sobie, jako wynik swego życia jakieś dzieło lub czyn. Żyjąc „doświadczamy świata”, otrzymujemy od niego dary, a więc chodzi o to, aby świat wzajemnie również otrzymał je od nas. Nie tylko wielkie czyny, wspaniałe dzieła sztuki, odkrycia naukowe, czy inne niezwykłe ludzkie osiągnięcia mają wartość jako nasz dar dla świata. Nie tylko one zasługują na miano wiekopomnego dzieła. W granicach możliwości każdego z nas mieści się odpowiedzialność, szczerość i oddanie dla zadań, które mamy wykonać, a zadania te wypełniają całe nasze życie. 

Należą do nich zwykłe, codzienne obowiązki, np. matki z oddaniem wychowującej swe potrzebujące opieki dzieci, ale również z takim samym oddaniem troszczenie się o swych potrzebujących opieki rodziców, przez już dawno dorosłe dzieci...

Pomimo zmęczenia znalezienie czasu dla wysłuchania i pocieszenia kogoś, kto tego bardzo w tej chwili potrzebuje. Od doświadczenia tego rodzaju zainteresowania - nie wymuszonego, ale szczerego, zależeć może czyjeś dalsze życie... 

Ułożenie pięknie kwiatów w wazonie - niby nic wielkiego, a jednak... Zwykłe, codzienne wypełnianie domowych zajęć, z niewymuszoną odpowiedzialnością... Tworzenie piękna i dobra w każdej chwili... 

Nie chodzi o wielkie dzieła, bo życie tego od nas nie wymaga, ale o poczucie się spełnionym w swym nawet wydawałoby się, że znikomym czynie. 

Przez dawanie dobra - bo taka jest potrzeba tej chwili, przez obdarzanie nim omalże niewidocznie świata - poznaje się swój SENS, bo NIE ISTNIEJĄ CZYNY ZNIKOME. 


Zacytuję poniżej ważne słowa Viktora Frankla:


„Żadna wielka myśl nie umiera, nawet jeśli nigdy nie staje się znana, jeśli ktoś zabiera ją do grobu. Cały dramat, czy tragedie życia wewnętrznego człowieka nigdy nie są „niepotrzebne”, nawet gdy zostały niezauważone i nigdy nie znajdą się na kartach powieści. 

„Powieść”, którą ktoś stworzył swoim życiem, jest zawsze bez porównania większym osiągnięciem twórczym, niż każda inna przelana na papier”. 


Trzecią drogą jest POSTAWA


Przechodzenie przez swoje życie jest to współdziałanie z bardzo często niełaskawym dla nas LOSEM. Przynosi on nam radość, ale też smutek i cierpienie - gdy nieuleczalna choroba spotyka nas, lub naszych bliskich, gdy śmierć zabiera nam naszych ukochanych, gdy zawodzą nas ci, którym ufaliśmy ponad wszystko, gdy nie potrafimy pogodnie zdzierżyć ograniczeń naszego późnego wieku, a wreszcie gdy nasza śmierć zagląda nam w oczy, a tyle jeszcze pragnęlibyśmy dokonać... Jak mamy odczytać SENS naszego życia, gdy ani przeżywanie, ani tworzenie nie są dla nas dostępne?

Bierne pogodzenie się z takimi i wieloma innymi niechcianymi „darami losu”, lub wyparcie ich ze świadomości nie pomogą nam. Wszystkich nas spotykają takie chwile, w których nie widzimy SENSU życia, bo... zaginął, natomiast ujawniło się jego przeciwieństwo - BEZSENS. Niektórym osobom dotkniętych tego rodzaju ciosami pomaga przetrwać wiara w wyższą moc i postępująca za nią nadzieja. 

Jest to bardzo ważne, ale nie jest to jednak jedyna możliwość radzenia sobie z cierpieniem. Decydują chwile, w których potrafimy wyjść ponad swoje bolesne małe, „ja”, dostrzec głębię i moc własnego życia, i przez to nawiązać kontakt ze swoim wielkim „Ja”. To wielkie Ja nasze cierpienie widzi, akceptuje je ze spokojem, ale nie jest przez nie pokonane, bo jest ponad nim. 

Jaką POSTAWĘ przyjmie się wobec własnego cierpienia, może tylko zdecydować człowiek nim ogarnięty. Taka decyzja wynika z uznania wewnętrznej wolności i własnej godności. Są to wartości całkowicie nasze własne, których nam nikt i nic odebrać nie może i nie potrafi, bo są one związane z naszym ludzkim istnieniem i z niego wynikają. Postawa, którą przyjmujemy wobec tego co los nam ofiarowuje, ale i zabiera - pozwala nam odnaleźć i wypełnić czynem SENS naszego życia. 


Nie jestem psychologiem, nie jestem logoterapeutą, więc pisząc o SENSIE ŻYCIA przedstawiam moje zrozumienie tego tematu na podstawie dostępnej mi literatury i moich przemyśleń. 

Jako człowiek na Ziemi myślę, przeżywam, tworzę i przyjmuję postawę wobec tego wszystkiego co istnieje wraz ze mną. Dzielę się tym co jest moje, chociaż pozostawiam jakąś własną, nieujawnioną intymność. Odczytuję nie zawsze doskonale SENS mojego życia, bo przechodzę przez wiele błędów i porażek - ale one również należą do odkrywanego przeze mnie SENSU

Po prostu, tak jak wszyscy INNI - żyję.