Etykiety

Translate

niedziela, 21 marca 2021

WITAJ WIOSNO!


W dzień w którym witamy wiosnę obchodzimy również MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ LASÓW. O lasach napiszę w następnym poście.

Piękne skojarzenie znaczeń i związanych z tym naszych refleksji

Zwiastująca początek wiosny astronomicznej RÓWNONOC WIOSENNA wystąpiła w tym roku w sobotę 20 marca.

piątek, 19 marca 2021

MOJA BABCIA - COACH cz. 2



Moim Domem Rodzinnym był dom mojej Babci. Trzymiesięczny, chory niemowlak został przekazany w troskliwe i mądre ręce Babci, aby przywróciła życiu to płaczące dniami i nocami stworzonko. Czyli mnie. I tak już zostało. A więc byłam właściwie dzieckiem Babci i sześciorga rodzeństwa mojej Mamy. W czasie wojny i w początkowych latach odbudowy Polski brakowało wiele, w naszym domu również - ale przede wszystkim
nie zaznałam braku miłości. Miłość, którą poznałam w domu lat dziecinnych zawsze była w mym długim życiu i jest nadal ochronną tarczą i największym skarbem, który otrzymałam od losu.

Kochałam tę moją rodzinę i kocham nadal, choć ich już na Ziemi nie ma.

Nie było łatwo sprostać codziennym rygorystycznym wymaganiom domu Babci, a jeszcze trudniej żyć w stałej konfrontacji domowych zasad z zupełnie nowym życiem Polski Ludowej. Babcia tego życia nie przyjęła do wiadomości i „robiła swoje”, zgodnie z wyznawaną swą wewnętrzną prawdą. A tą prawdą była wyrażająca się czynem głęboka religijność, żarliwy patriotyzm i poświęcenie swego życia służbie najuboższym.

Mnie tym nie ułatwiała życia, bo mój dom był w oczach konformistycznych współczesnych... nieco za trudny do zaakceptowania. Nie rozumiałam wiele z domowych zasad, na przykład - dlaczego dzieci jadą na kolonie, a ja pojechać nie mogę. W czasie mojej podstawówki nie było ZHP ale "Organizacja Harcerska" Oczywiście ja nie należałam do tej OH. Rzewnymi łzami - wiadomo, bez żadnego skutku opłakiwałam moje rozmaite „niemożności”, a było ich sporo. 

Komunizm, bolszewicy - o co w tym chodzi, jak to pojąć? Innej historii uczono mnie w domu, a innej w szkole...

 Gdy wojna się kończyła, przy wyzwalaniu Krakowa u niektórych mieszkańców chwilowo stacjonowali rosyjscy żołnierze. U nas również.

Jeden z nich – miał na imię z polska Staszko – wychodził z moją Babcią na tzw. świeże powietrze.  Widziałam przez okno, jak ją troskliwie prowadził. I mówił do niej Mamasza... A dla mnie chorej przyniósł kieliszek czerwonego wina, które ukradł swemu dowódcy, bo ponoć miało mi pomóc. 

- Babciu, a więc Staszko był również tym złym bolszewikiem? ”