Etykiety

Translate

poniedziałek, 27 lutego 2023

KRAKOWSKA FARMA MIEJSKA

plony
Krakowska Farma Miejska

Czyżby jakiś paradoks wynikający ze współczesnych (raczej dziwnych) czasów - FARMA W MIEŚCIE? Otóż nie. Oby takich „FARM” było w miastach jak najwięcej. Potrzeba trochę ziemi i zakochanych w tej ziemi ludzi.

Na początku 2019 roku. Tamara, Jacek i Janek - postanowili założyć właśnie taką „FARMĘ” mając głębokie przekonanie o słuszności swego zamiaru. Jacek i Janek mieli w sobie rolniczą krew, ale też sporo fantazji, która skierowała ich do podjęcia takiej decyzji. Natomiast Tamara w tym czasie studiowała na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, była wykształconym muzykiem i z rodzinnego zamiłowania archeologiem. Drugie i trzecie nie przeszkodziło temu pierwszemu czyli zaangażowaniu się w czynne rolnictwo. Moim zdaniem prawdziwy rolnik jest prawdziwym artystą, gdyż... słyszy muzykę i śpiew Ziemi. Jest również archeologiem, ponieważ umiejętnie uprawiając swoje pola, jakby odczytuje i bada ich historię. Poznaje co było i wnioskuje co będzie. Los jednak skierował Tamarkę na północ Polski, aby tam wiodła swe rolnicze życie. W 2020 roku do Jacka i Janka dołączył Apolinary.

Krakowska Farma Miejska

Ta oto „wspaniała trójka” wydzierżawiła od Uniwersytetu Rolniczego - prawie że w Krakowie, bo w Mydlnikach - około 25 arów ziemi, i... dzieje Krakowskiej Farmy Miejskiej zaczęły się szybko toczyć. Celem było uzyskiwanie zdrowych, pełnych wartości warzyw oraz tworzenie związanej z tym przedsięwzięciem zaangażowanej społeczności.

Doświadczenie mieli wszyscy. Apolinary wiele lat prowadził rodzinne gospodarstwo, ale należał do tych, którzy pragną żyć „inaczej”. Konwencjonalne metody uprawy nie były dla niego, będąc więc „poszukiwaczem”, dołączył do rozpoczynającej swoje życie Krakowskiej Farmy. Jacek pracował pod Krakowem w swoim gospodarstwie ekologicznym, ale też współtworzył z innymi rolnikami pole informacji na temat prawidłowej uprawy ziemi. Janek był joginem, animatorem działań społecznych i hobbistycznym permakulturowym działkowcem .Od roku 2020 współpracowała z Farmą również Olga, która zgodnie ze swą "wszechstronnością" zajmuje się nadal...właściwie wszystkim.

Apolinary, Jacek i Janek zaczęli więc przekształcać teren byłych, uniwersyteckich poletek doświadczalnych w żyzne pole, przeznaczone pod uprawę warzyw - zdrowych, ekologicznych.

Czyli stosowanie metod uprawy wyłącznie naturalnych: uprawa ziemi narzędziami ręcznym, zero chemicznych nawozów i oprysków, nawożenie tylko kompostem, ściółkowanie, siew wyłącznie ekologicznych nasion - można to więc nazwać - rolnictwem regeneratywnym.

Ziemia odżyła i rozpoczęła dawać pożądane, zdrowe plony warzyw, które zgodnie z myślą przewodnią Farmy powinny znaleźć swoich odbiorców.

Odbiorcy czyli klienci odkryli Farmę dosyć szybko i sprzedaż warzyw zaczęła przynosić i przynosi nadal piękne efekty.

Krakowska Farma Miejska

Jak to przedstawia się obecnie - niektórzy klienci przybywają na Farmę po zapakowane w paczki określone wcześniej warzywa, do niektórych klientów paczki są dowożone do domu, a niektórzy jako tzw. barterowcy przybywają na Farmę, pomagają w pracy i otrzymują w zamian to, co wybrali dla siebie z grządek.

Została jednak przy sprzedaży wprowadzona piękna i zgodna z naturą zasada.

poniedziałek, 20 lutego 2023

GOSPODARSTWA EKOLOGICZNE - część 4. "Moje zwierzenia"

„Polska krajem mlekiem i miodem płynąca”.


Bardzo chciałabym aby tak było, bo mamy - i zawsze mieliśmy - wspaniałych polskich rolników, czyli tych, którzy właśnie taki nasz kraj na naszej ziemi mogą tworzyć. „Płynący mlekiem i miodem”.


    Oglądałam dzisiaj w internecie (nie mam od lat telewizora, więc nie wiem jakie są przekazy rządowych mediów) relacje z protestów rolników w związku z zalewającą Polskę pszenicą z Ukrainy. Mieliśmy tylko umożliwić tranzyt tej pszenicy do wybrzeża, aby potem mogła być dostarczana zgodnie z jej przeznaczeniem, ale pewna część jej niestety pozostaje w Polsce, Rolnicy protestują, bo przez to mają trudności ze sprzedażą swojej pszenicy, czyli naszej rodzimej, gdyż ukraińska pszenica zalewa nasz kraj. Pszenica z Ukrainy nie jest badana pod względem zdrowotności, a ma wiele zanieczyszczeń, więc określona została jako pszenica techniczna, choć taka nazwa jakości do tej pory nie istniała.

Pszenica, dla której Polska miała być tylko trasą tranzytową nie została wyprodukowana w gospodarstwach ukraińskich rolników - takich, jak ci, którzy w Polsce protestują - lecz pochodzi z ogromnych korporacyjnych przedsiębiorstw rolnych, będących własnością ukraińskich oligarchów i zagranicznych firm korporacyjnych.

Moje główne zainteresowanie to szeroko pojęta ekologia. Jednak w pełni solidaryzuję się z protestującymi rolnikami, mimo tego, że ich pszenica jest plonem z ich upraw konwencjonalnych. Słuchałam wypowiedzi uczestników protestu i odbierałam w nich to, co charakteryzuje każdego prawdziwego rolnika - JEGO ZWIĄZEK Z ZIEMIĄ i to co ZIEMIA mu daje. Takie wewnętrzne poczucie protestujących jest w ich protestach ważniejsze - wg mnie - od słusznych powodów finansowych.


ZIEMI LEKCEWAŻYĆ NIE WOLNO.

Pomyślałam potem, jakby to było wspaniale, jeśli większość rolników konwencjonalnych - nie od razu, ale stopniowo - zmieniłaby swoją „aktualną rolniczą świadomość” i rozpoczęła przestawiać gospodarstwa z upraw konwencjonalnych na ekologiczne... Może wtedy, Polska mogłaby być znów „krajem mlekiem i miodem płynącym”? Przemówiłby wówczas odwieczny ZWIĄZEK ROLNIKÓW Z ZIEMIĄ i pragnęliby zapewnić jej większy dobrostan, niż ten, który od nich dotychczas miała. Poznaliby, że jednak nie pomagali właściwie swojej ziemi i że są zobowiązani inaczej o nią dbać.

Jak na razie, jest to z mej strony mocno utopijne marzenie... Czy naprawdę? Mój praktyczny wniosek jest taki, że zależałoby to w dużym stopniu od wpisania w „aktualną miejską świadomość” potrzeby „zdrowego życia”, czyli korzystania ze zdrowych płodów wyhodowanych na zdrowej glebie przez rolników ekologicznych w ich gospodarstwach.

„Ziarnko do ziarnka...” - słuszne słowa, ale dobrze byłoby, jeśliby te ziarnka były zasiewane nieco powszechniej. Jednak tak się już dzieje - bo dwie znajome czytające mojego bloga zainteresowały się starymi zbożami i zapragnęły jadać chleb z nich pieczony!



Mój blog zaczyna więc powoli...wypełniać swój cel, a więc nieśmiało przypominać nam, że Ziemia zawsze na nas czeka. Że jest wciąż kochająca i chce dać nam wszystko co jest dla nas najlepsze, a tego nie będziemy mieć z zakupów z koszy i półek w Marketach.

Zakupy zdrowej żywności stają się wreszcie łatwiejsze, ponieważ jest coraz więcej możliwości ich dokonania. Wzrasta ilość gospodarstw ekologicznych. Nie znam danych z roku 2022 ale gdy w roku 2020 było w Polsce 20 274 takich gospodarstw, w roku 2021 ilość ich wzrosła do 21 795.

Jak można zakupywać zdrową, świeżą żywność pisałam już w poście z dnia 30 stycznia  ”Gospodarstwa ekologiczne część 2”.


Można ją więc zamawiać online bezpośrednio u konkretnego rolnika - jak to jest np. u pana Bogdana Chary, lub za pośrednictwem np. „Paczki od rolnika”, lub „Lokalnego rolnika” i wybrać to co pragnie się zakupić, albo zakupić samemu w znajomym gospodarstwie.

Na stronie Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego odkryłam właśnie taką „Paczkę od Rolnika”. Zamówione Paczki mogą być dostarczone na adres osoby zamawiającej.

W Polsce jest już poza wymienionymi powyżej, wiele

poniedziałek, 13 lutego 2023

ZDROWIE I SIŁA DZIĘKI TRADYCYJNYM ODMIANOM ZBÓŻ

Poznajmy więc stare zboża – orkisz, płaskurkę, samopszę, krzycę... 

        
orkisz

Orkisz jest dosyć dobrze znany, ponieważ wypieki z mąki orkiszowej pojawiają się w niektórych większych sklepach. Natomiast pozostałe nazwy brzmią jakoś... mało współcześnie, trochę staropolsko... Mąki i inne wyroby z nich – jak kasze, chleby, płatki spotkać możemy na stoiskach ekologicznej żywności niektórych rolników, którzy właśnie te prastare zboża uprawiają.
„I dzięki im za to Panie Boże”, bo to czym się obecnie odżywiamy, we większości ze zdrowym pożywieniem nie ma wiele wspólnego.
W gospodarstwach ekologicznych nie sypie się nawozów sztucznych na pola, nie zaprawia się nasion przed wysiewem chemią, a więc wymienione powyżej rośliny, które jakby przekornie ze swej natury nie dają wysokich plonów, czują się doskonale. I dają nam to, co w nich jest najlepsze – swoją, naturalną jakość, niewymuszoną sztucznymi zabiegami, ale zgodną z ich naturą.

Stare odmiany zbóż były uprawiane od bardzo dawnych czasów – nawet 8 – 10 tys. lat p.n.e. a ojczyzną ich był obszar tzw. Żyznego Półksiężyca, czyli obszar ciągnący się od Egiptu poprzez Palestynę, Syrię aż po południową Mezopotamię (pisałam o tym w poście z dnia 4.09.22.). Ponoć legendarny mędrzec Zaratustra uczył swoich współczesnych, którzy dopiero co rozpoczęli prowadzić osiadły tryb życia, jak mogą celowo korzystać z bogactwa natury. Można więc określić ten czas jako początek uprawy roli i hodowli roślin. A później wraz z wędrującymi ludźmi, wędrowały również – stanowiące ich pożywienie rośliny.

ORKISZ
Najlepiej znany ze starych odmian, w starożytności był posiłkiem gladiatorów, gdyż dzięki niemu mieli swoje niespożyte siły. W późniejszych czasach – w XII wieku, Święta Hildegarda z Bingen traktowała w swych przepisach orkisz jako jeden z trzech głównych pokarmów uzdrawiających, wraz z ciecierzycą i koprem. W swych dziełach pisała, że orkisz „daje silne ciało, zdrową krew, czyni ducha człowieka lekkim i radosnym”. Sformułowała 17 zalet orkiszu i polecała go spożywać – „chorym by ich uleczył, a zdrowym by zachowali siły”.
Wg badań orkisz ma niesłychane bogactwo składników odżywczych – 100g. orkiszu zapewnia 21% dziennego zapotrzebowania na białko i 30% dziennego zapotrzebowania na błonnik. W ziarnach orkiszu znajdują się makro – i mikroelementy jak: żelazo, miedź, magnez, fosfor, potas, cynk, selen, witaminy z grupy B, kwas foliowy, witaminy A, E, K, aminokwasy – lizyna i metionina, łatwo przyswajalny gluten oraz rodamit, który działa jak naturalny antybiotyk – jak w mleku matki, dający dziecku odporność.

To ogromne bogactwo składników odżywczych jest zawarte w zewnętrznej części ziarniaka tzw. warstwie aleuronowej. Ziarna są oplewione, a więc trzeba do przerobu pozbawić je plewek czyli odplewić.

W Polsce zostały wyhodowane i wpisane do Rejestru Odmian Roślin Uprawnych dwie odmiany orkiszu – w roku 2012 odmiana orkiszu ozimego o nazwie Rokosz i w roku 2018 odmiana orkiszu jarego o nazwie Wirtas. Jak dotąd orkisz nie był poddawany żadnym zabiegom genetycznym, a w hodowli stosuje się metody selekcji naturalnej.

W gospodarstwach ekologicznych jednym z warunków przyznania gospodarstwu certyfikatu jest nie stosowanie sztucznych nawozów. Przypuszczam, że orkisz jest uprawiany również w gospodarstwach konwencjonalnych, bo przecież wyhodowano wymienione wyżej dwie odmiany dla celów uprawowych. A więc przypuszczam również, że wymagają one zasilania nawozami mineralnymi aby mogły lepiej plonować, co zawsze jest jednym z celów hodowli.

Orkisz jest niezwykle wartościowym zbożem, a jego wartość zostanie w pełni ujawniona z upraw w sposób zgodny z naturą. Tak jak to jest w gospodarstwach ekologicznych.
Mąka uzyskana z orkiszu uprawianego w Jasieniu (w gospodarstwie pana Bogdana Chary) o nazwie „mąka czerkieska” w roku 2008 została wpisana na listę „produktów tradycyjnych”  w województwie świętokrzyskim.

PŁASKURKA

Początki uprawy tego zboża tak jak i innych zbóż sięgają do „Żyznego Półksiężyca. Odkryto również, że

poniedziałek, 6 lutego 2023

GOSPODARSTWA EKOLOGICZNE CZ. 3.

Gospodarstwo ekologiczne Elżbiety i Bogdana Charów – EKORAB.



Wspomniałam już w moich postach, że nie podobają mi się określenia – produkty ekologiczne, produkcja żywności metodami ekologicznymi, producenci żywności ekologicznej… itd. Więc co to jest „produkt” ?

– “Każdy obiekt rynkowej wymiany, oraz wszystko co może być oferowane na rynku w celu zwrócenia uwagi klienta”.

– “Produkt jest rzeczą lub przedmiotem wyprodukowanym lub wytworzonym”.

– “Jest zbiorem cech materialnych i niematerialnych, które oferuje sprzedający, a nabywa kupujący”.

– “Wszystko co znajduje się w ofercie na rynku co może służyć do zaspokojenia ludzkich potrzeb oraz pragnień”.


A więc jest to moje prywatne zdanie, że – ZDROWA ŻYWNOŚĆ NIE JEST PRODUKTEM. JEST DAREM ZIEMI I NIEBA I JEST DZIEŁEM ROLNIKA.



Pamiętam z okresu tuż po II wojnie – panie gospodynie z okolicznych podkrakowskich wiosek
przynoszące do mieszkańców w mieście świeże mleko. Z jedną wielką bańkę mleka na plecach i dwoma w każdej ręce wychodziły ze swych domów o godzinie drugiej, trzeciej w nocy, żeby dotrzeć rano do swych odbiorców. Niezależnie od pogody… Czy przyniosły one swój produkt? Wg mojego serca – z pewnością nie. Oczywiście, że była to ich praca, bardzo, bardzo ciężka, była to sprzedaż i było kupno, ale to mleko – zdrowe mleko – produktem nie było. Nie był to zwykły towar. To był ze strony tych pań DAR. Dla nas… Dla mnie...
Można się ze mną nie zgadzać… ale ja i tak będę bardzo się starała nie używać określenia „produkt", pisząc i mówiąc o zdrowej żywności, chociaż nie zawsze będzie to możliwe. Może więc wymyślę jakieś inne, godziwe słowo. 

Napisałam w ostatnim poście, że mam zamiar zapoznawać czytelników mojego bloga z twórcami zdrowej żywności czyli z rolnikami prowadzącymi gospodarstwa ekologiczne.

Jako pierwszych poznajmy więc Elżbietę i Bogdana Charów, prowadzących gospodarstwo o nazwie EKORAB w miejscowości