Etykiety

Translate

poniedziałek, 13 marca 2023

ŚWIĘTE KROWY!!



Otrzymałam od Fundacji Viva wiadomość na temat petycji i akcji którą członkowie Fundacji zamierzają przeprowadzić w celu „uwolnienia z uwięzi bydła mlecznego” - a ja uważam, że również - opasowego.

W wielkich farmach hodowlanych - a takie u nas się mnożą jak grzyby po deszczu, zwierzęta spędzają całe swoje życie na uwięzi - mogą jedynie dreptać na swoich stanowiskach, karmę otrzymują „podawaną do żłobów” - a więc niby mają to co potrzebują, aby oddawać za tę dobroć - mleko lub... siebie. Nie wiedzą jednak co to jest swoboda, ruch, powietrze, trawa, która mogą skubać, nie owiewa je wiatr, nie opłukuje deszcz, nie utrzymują sąsiedzkich, radosnych kontaktów z innymi towarzyszkami w stadzie. Stoją smutne w swych więzieniach i jedynie co mogą - to pożalić się swoim towarzyszkom.

Taki wspólny smutek i żal jest głównym nastrojem w farmach przemysłowego chowu bydła. Nie tylko bydła, ale wszystkich zwierząt przez ludzi hodowanych - wyłącznie dla celów takiej czy innej z nich korzyści. Ten smutek otrzymujemy potem spożywając „produkty pochodzenia zwierzęcego”. A jajka znoszone przez kury z chowu klatkowego? A mięso z drobiu? Dokładnie to samo. Chów bydła tzw. opasowego, jak również trzody chlewnej, kurczaków czyli brojlerów...wszystko jest takim samym dowodem ludzkiego okrucieństwa.

Dochodzi ono, to okrucieństwo NASZE, bo przecież wszyscy jesteśmy ludźmi, do szczytu w rzeźniach, czyli obozach wyrafinowanej zagłady. Widziałam film „opiewający” drogę krów od chwili wyładunku z auta transportowego do ich zabójstwa - bo tylko tak to można określić. Strach, strach i cierpienie, cierpienie...

A potem my „szczycąc się z racji naszej ewolucyjnej wyższości” - bo przecież „człowiek to brzmi dumnie”, spożywamy ciała zwierząt przesączone hormonami stresu. I niszczymy się wzajemnie w naszym codziennym życiu, gadając (a gadanie to jest coś innego niż mowa) o potrzebie osobistego rozwoju, lub wybijając się wzajemnie w rzekomo sprawiedliwych wojnach.

A zwierzęta nas przecież widzą, ale nie oceniają z powodu swego mózgu nie przeznaczonego do myślenia i dlatego jako niżej stojące na drabinie rozwoju „są nam poddane”. I człowiek jako „jednostka decyzyjna” - a przecież zadaniem jego mózgu jest właśnie myśleć, o cierpieniu które zadaje zwierzętom w ogóle nie myśli. Więc po co to wszystko? Abyśmy mogli tylko mieć, mieć i mieć?


Ale - z wielkim smutkiem (tym razem moim) stwierdzam, że obecnie wielu rolników - małych, średnich i większych - w swych tradycyjnych gospodarstwach zapomina o tym, że krowa była zawsze uważana za „żywicielkę” i miała swoją utrwaloną pozycje we wiejskiej kulturze. Jednak wymaga opieki, bo jest żywym stworzeniem, a na to wielu rolników, nawet tych tradycyjnych już ochoty nie ma.

Gdy przeprowadziłam się z miasta na wieś, ucieszyłam się, że będę mogła pić świeże mleko. Wiedziałam, że w pewnym gospodarstwie były krowy. Gdy jednak wybrałam się tam, aby móc regularnie to mleko zakupywać - posłyszałam: ”Krowy? Już ich nie mamy! A któż by koło tego chodził...” Poczułam się boleśnie w imieniu „tego” czyli krów - dotknięta.

Nie jest to łatwo oceniać, bo sytuacja jest skomplikowana i wiąże się w ogóle ze społecznymi zmianami na wsi, z polityką państwa zmierzającą w kierunku tworzenia wielkich farm hodowlanych i równocześnie z utrudnianym prowadzeniem tradycyjnych gospodarstw, czyli takich w których krowa i w ogóle zwierzęta są niczym niezastąpioną wartością.


Nie ma jednak takiej sytuacji, z której byłoby tylko jedyne wyjście i właśnie to złe, ale... nie to jest tematem tego mojego postu. Ja w nim postawiłam się w roli rzeczniczki spraw cierpiących zwierząt.

Każdy medal ma dwie strony. A więc tą drugą stroną tego co napisałam powyżej, jest „pozycja” krów w Indiach.



Nie byłam w Indiach, więc piszę o krowach indyjskich tylko na podstawie dostępnej mi literatury.

Krowy w Indiach nie są uważane za święte, mają jednak ogromnie wiele praw, w pewnych sytuacjach więcej niż ludzie. Hindusi się do nich nie modlą, nie traktuje ich jako bóstwa. ale je szanują, jak również cenią dary, które od nich otrzymują. Krowy w Indiach należą do tamtejszego krajobrazu. Są uprawnione do swobodnego poruszania się nie tylko na wsiach ale również w miastach. Wg przepisów drogowych to krowa ma pierwszeństwo w ruchu ulicznym przed pojazdem. Nawet w Konstytucji Indii są zapisy dotyczące ich uprawnień i ochrony jakiej podlegają.

Wg mitologii krowa jest jednym z symboli staroindyjskiej bogini Prythiwi, która jest uważana za matkę wszystkich stworzeń i całego życia na ziemi.

Wg innych wierzeń sam Bóg Kryszna jako mały chłopiec pasał krowy i przygrywał im na flecie.

Również do nieba można przejść po śmierci, będąc prowadzonym przez krowę.

Nie tylko wierzenia określają znaczenie krów w Indiach. Przed tysiącami lat, gdy dobiegł końca koczowniczy tryb życia i gdy ludzie zaczynali tworzyć swe osady, to właśnie krowy były żywicielkami ówczesnych ludzi. Dawały im mleko jako pożywienie, oraz swe odchody, które wysuszone służyły do ogrzewania powstających wówczas stałych schronień. Do tej pory na wsiach widać suszące się placki łajna krowiego.

Starych krów się w Indiach nie zabija, choć są tereny w tym ogromnym państwie, gdzie nie jest to tak surowo przestrzegane, a jest powodem nienawiści do tych, którzy to prawo łamią. Stare i schorowane krowy dożywają swych lat w specjalnych założonych dla nich schroniskach.

Poniżej przytoczę słowa Mahatmy Gandhiego:



Wielkość narodu i jego postęp moralny można mierzyć sposobem traktowania zwierząt. Ochrona krów dla mnie nie jest zwykłą ochroną krów. To ochrona wszystkiego co żyje, jest bezradne i słabe na świecie. Krowa oznacza cały świat nieludzki (…) Ochrona krów to dar hinduizmu dla świata. Hinduizm będzie żył tak długo, dopóki będą żyć hinduiści chroniący krowy.


Znane jest określanie kogoś jako „święta krowa”, gdy ten ktoś uzurpuje sobie prawo do bycia nienaruszalnym, nietykalnym. Jest to zachowanie kompromitujące tego kogoś, ale... często przynoszące mu korzyści.
W stadzie krów panują inne zwyczaje - krowy nie szczycą się tym, że wzajemnie wyrywają sobie paszę - bo sobie jej nie wyrywają. Gdy się je obserwuje można u nich odkryć pewne różnice indywidualne, każda z nich ma swój charakter ale każda ma swoją godność.

Ja krowy kocham. Uważam, że wszystkie na ziemi są siostrami - jakby połączonymi przez wspólną matkę - Wielką Krowę... I Ona wita je wszystkie po ich śmierci. Jack London pisał w swoich książkach o Wielkim Psie, Rudolf Steiner pisał o Wspólnej Duszy Gatunku. 

O krowach pisałam już w poście zatytułowanym "I KOLEJNY POST - MOJE ZWIERZENIA".

Jonathan Ramsey jest to bardzo sympatyczny Amerykanin, już 12 lat mieszkający w Polsce, nagrywający ciekawe filmy o „alternatywnych rolnikach”. Można je oglądać na Youtube. Jeden z filmów zatytułowany jest: „Nasze krowy umrą ze starości” Zachęcam do poznania tego filmu jak również i innych filmów Jonathana. Gdy zobaczymy jak wielu wspaniałych, ciekawych, oddanych dziełu swego życia ludzi jest obok nas - to wprost nasze serca urosną, przejdziemy ponad swymi stresami i z wdzięcznością obejmiemy świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz