Etykiety

Translate

czwartek, 2 grudnia 2021

MATKA NATURA JEST ZAWSZE Z NAMI.

Zdjęcie z mojego ogrodu.
I znowu zrobiłam długą przerwę. Nie jestem z siebie zadowolona, ale nic mi nie da posypywanie głowy popiołem - tym czasu nie nadrobię. Nie usprawiedliwiam niczym swojego „literackiego zastoju”, bo przecież człowiek został stworzony jako istota twórcza do działania. Tematy buszowały w mojej głowie, chciały z niej wyskakiwać i iść dalej w świat, a ja - NIC.

Mogłabym spróbować to wyjaśniać - przecież mieszkam na odludziu, z narzuconej konieczności mamy wszyscy ograniczone kontakty, a to działa baaardzo przygnębiająco i pozbawia energii, na część mieszkańców naszej ziemi pada blady strach, który jest bardziej niebezpieczny niż wszystkie wirusy razem wzięte, a więc kto będzie się w takich czasach interesował jakimś blogiem, jakiejś starszej już pani?


Otóż nic z tego, żadnych usprawiedliwień, bo... jeśli publikowałabym posty, może właśnie wywołałabym jakimś moim słowem chociaż jeden uśmiech? Choć jedynemu czytelnikowi dodałabym trochę radości? A to oznaczałoby, że zadanie zostało wykonane. Życie nas wszystkich składa się w wielkiej mierze z takich właśnie drobnych zadań, z chwil w których coś powstaje, w których coś dajemy i coś otrzymujemy. Nie możemy ich przegapić, wciąż oczekując na stwarzanie wielkich dzieł, bo plony z pól życia wśród których przebiegają nasze drogi - zależą od nas.

A więc i plon z mojego blogu. Takie oto nasuwają mi się rolnicze porównania.


Zdjęcie mojego ogrodu.
Czasu „blogowego zastoju” nie traciłam na leniwy samozachwyt. Był to czas pełen zachwytu, jak najbardziej - bo ogromną radość dawało mi zagospodarowywanie nowego kawałka ogrodu, niewielkiego ugorku. Cieszyłam się nowymi roślinami, ale również i tymi, które przez siedem lat bohatersko mi towarzyszyły rosnąc na niewdzięcznej glebie. 

Dziękuję każdej bryłce ziemi, każdej roślince, każdemu robaczkowi - mieszkańcom mego ogrodu.


Kwiaty w moim ogrodzie.
Wszystkie ogrody są przeznaczone do wzbudzania zachwytu, gdyż jest to połączenie - pełnego miłości Daru Natury dla człowieka i odwrotnego, miłosnego Daru Człowieka dla Natury. Powiedziałabym nawet, że jest to związek pełen wzajemnej czułości i… wzajemnego wspomagania się. Przed wielu laty „marzyło mi się” założenie terapeutycznego ogrodu, w którym przebywanie i pielęgnowanie go przynosiłoby ukojenie. Ogrodu pełnego rozmaitych barw, dźwięków i kształtów, który spełniałby swoje zadanie, odpowiednio wpływając na osoby w nim przebywające - harmonizując rozedrgane emocje i dodając energii do kreatywności. Pisząc te słowa „widzę” wymarzoną wówczas łagodną niebieskość na jakiejś kwiatowej grządce, a nieopodal gorący pomarańcz na innej… Nie założyłam przed laty takiego ogrodu „Roślin i Kolorów"... Widocznie byłam na to "dzieło" jeszcze nie gotowa... Czuję jednak, że go w jakiś sposób do życia w swym sercu powołałam. 


Okazało się, że moje dawne marzenia o których napisałam, obecnie nie są niczym oryginalnym. Wiele ostatnio czytałam właśnie na temat uznanego przez naukę leczniczego oddziaływania kontaktu z Naturą. Ucieszyłam się więc, że przed laty pojawił się w moim umyśle laika taki projekt...


Zdjęcie mojego ogrodu.
Wszystkie rośliny - odkąd zamieszkaliśmy wśród nich jako ludzie, są częścią naszego życia. Nie możemy żyć w świecie bez roślin - i w przyszłości nie będziemy mogli, jeśli zapomnimy o jednym z głównych ludzkich obowiązków - o odpowiedzialności naszej za dobrostan Przyrody. Niestety, o tym obowiązku zapominamy. Przyroda jest jednak kochająca i szczodra, kaleczona i niszczona wciąż daje nam podłoże dla naszego życia. Nie tylko nas żywi, ale również - użyję tu przenośni - „dba” o nasze uczucia, o naszą wrażliwość, obdarza swym pięknem i koi nasze rany.

Zadaniem mojego Kolorowego Ogrodu z marzeń, z przeszłości - byłoby odbudowywanie w świadomości ludzi pogubionych, poplątanych w „niewdzięcznym"(?) świecie naturalnego połączenia z Przyrodą, bo przecież jesteśmy zawsze z nią RAZEM. A jest to niezmiernie twórcze i uzdrawiające. Abyśmy czerpiąc z mocy Przyrody uczyli się poznawać własną moc i sens własnego życia.

Ponoć już w starożytnym Egipcie polecali lekarze swoim pacjentom kontakt z dobroczynną, uzdrawiającą Przyrodą, boginią Naturą. Nie uzasadniali swych zaleceń terminami współczesnej psychologii bo ta dziedzina była im nieznana. Wiedzieli natomiast, że w Przyrodzie działają siły duchowe, łączące się w procesie leczenia z siłami duchowymi ich pacjentów. U wszystkich rdzennych mieszkańców Ziemi, przez wiele wieków, aż do czasów współczesnych wiedza ta przetrwała i jest nadal przez szamanów stosowana w procesie leczenia ciała i duszy.

Leczniczo działający na nas ludzi kontakt z Przyrodą, jest współcześnie uznany jako metoda terapeutyczna i nosi nazwę HORTITERAPII. Z biegiem lat metoda ta staje się coraz bardziej znana i praktykowana. Zarówno uspokajający jak i ożywiający wpływ Przyrody na psychikę, a więc i na ogólne zdrowie - jest udowodniony badaniami naukowymi. Mózg szybko przetwarza wrażenia zmysłowe i dostosowuje do nich korzystne dla organizmu reakcje fizjologiczne. Tego rodzaju oddziaływania już po kilku minutach są wykazywane przez rozmaite pomiary - następuje regulacja pulsu, ciśnienia krwi, czynności serca, skóry i mięśni, ustępuje niekorzystna dla organizmu reakcja na stres - zmniejsza się poziom kortyzolu i adrenaliny.


W Polsce przybywa ośrodków stosujących kontakt z Przyrodą w ogrodach, jako metodę terapeutyczną. Przykładem jest jej zastosowanie dla pacjentów z zaburzeniami neurologicznymi w Szpitalu im. św. Ludwika w Krakowie, we współpracy z przepięknym Ogrodem Botanicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

W różnych krajach dobroczynnemu oddziaływaniu Przyrody poddawani są między innymi więźniowie w ogrodach założonych przy więzieniach oraz pacjenci z zaburzeniami psychicznymi w ogrodach przyszpitalnych.


Inna metoda wykorzystania dobrodziejstwa kontaktu z Przyrodą, tym razem kontaktu z lasem, z drzewami - powstała w Japonii i nosi nazwę SHINRIN - YOKU, czyli terapeutyczne „kąpiele leśne”. Metoda ta była częścią ogólnokrajowego programu zdrowia w celu złagodzenia skutków stresu w pracy. W Polsce „leśne kąpiele” również są już praktykowane, Można samemu w lesie poddać się ich działaniu, lub w grupie wspólnie z terapeutą, na zorganizowanych leśnych warsztatach. 


Wg mnie, każdy czynny kontakt z Przyrodą, nawet ten najmniejszy, na miarę możliwości, jak również świadome wzięcie w swe ręce choć na chwilę żywej ziemi - jest to najlepsze lekarstwo na wszechobecny (ale jednak nie wszechwładny!) stres. Połączenie z Przyrodą jest antidotum na coraz to powszechniejsze poczucie osamotnienia i na strach chcący nad nami panować.


Przeczytałam niedawno ponownie niewielką książeczkę - bo mającą tylko 156 stron -

„Filozofia KAIZEN – Jak mały krok może zmienić Twoje życie. Autorem jej jest dr Robert Maurer.

Znana sentencja chińska mówi „Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od jednego kroku”.

W miastach, wykonanie tego jednego, pierwszego, celowego kroku, aby nawiązać swój osobisty kontakt z Przyrodą może być trudne, bo potrzeba do tego sporo świadomości, dobrej woli i konsekwencji. Jeśli się chce poprawić swoje życie, można jednak uruchomić fantazję i wykonać coś o czym się do tej pory w ogóle nie myślało.


Oto przykład. Przy prawie wszystkich ulicach w miastach rosną jakieś drzewa, niestety przy tempie życia, na co dzień prawie niedostrzegane przez przechodniów. Można się pod nimi schronić gdy pada deszcz lub słońce jaskrawo świeci, traktując je tylko użytkowo. 

Zgodnie z filozofią KAIZEN - zaproponowałam mojej przyjaciółce mocno zapętlonej w życiu, aby wykonała pewien eksperyment. Aby w czasie swej zwykłej drogę, a właściwie swego pędu zawsze „gdzieś”, uśmiechała się do drzew, które stale mija nie zwracając na nie w ogóle uwagi i pozdrawiała je jak dobrych znajomych. Tylko tyle. Byłby to ten pierwszy krok.Po kilku dniach prawdopodobnie mogłaby spostrzec, że drzewa odwzajemniają jej pozdrowienia. Zauważyłaby delikatny ruch gałęzi i mogłaby to odczuć jako delikatny skłon w jej stronę. Co za radość! Serce zaczyna pytać „może jest wśród tych drzew to jedno, które pragnie mojej przyjaźni?” Nie wiem jak długo trwałoby nawiązywanie przyjaźni z drzewem, Ale gdy już powstałaby, to właśnie drzewo stałoby się najwierniejszym, godnym zaufania powiernikiem i doradcą. Wierzę, że ogląd drzew jest bezkresny i wszystkie powiązane są jedną, odwieczną mądrością. Nawiązanie takiego intymnego związku z drzewem mogłoby stać się codzienną medytacją, wprowadzającą równowagę w zabiegany dzień...


Moja propozycja dotyczyła wykonania tylko tego pierwszego kroku. Dalsze kroki, przypuszczam, że mogłyby następować jakby same z siebie, bo Przyroda odpowiada z miłością na nasze wezwania. Słuchanie Jej głosu i zrozumienie odpowiedzi zależy jednak od stopnia osiągniętej pokory i wypracowanej samoświadomości. Do wszystkiego można dojść jednak stopniowo, bez napięcia, bez nacisku na siebie - że ja muszę! Zaufanie do mądrości, miłości i siły Przyrody będzie kierowało naszymi krokami w drodze do osiągnięcia harmonii.


Pamiętajmy zawsze, że na Ziemi nie jesteśmy samotni!


W dalszych postach napiszę więcej o znaczeniu i metodach kontaktu z Przyrodą - w ogrodach i lasach, w mieście i na wsi i we własnym domu.


2 komentarze:

  1. Dziękuję za piękny tekst. Przyroda, miłość i pierwszy krok. Warto spróbować. Do zobaczenia w tak insprujacej wędrówce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój entuzjazm rozprasza chmury. A o tym, jak mogą wyglądać -i działać na ludzi- ogrody zakładane w harmonijnej współpracy z siłami Natury, świadczy choćby historia ogrodu w Findhorn (zob. np. https://www.youtube.com/watch?v=vivE6GPTW1Q)

    OdpowiedzUsuń