Etykiety

Translate

czwartek, 28 stycznia 2021

MOJA BABCIA - COACH cz. 1.

Minęły trzy lata zanim pojawił się znowu na moim blogu Jonathan Livingston. Opowiedziałam wreszcie jego historię, więc mając już czyste sumienie mogłam go poprosić, aby zechciał się opiekować tym co zamierzam robić. Dobrze, odpowiedział - ale musisz wiedzieć, że ja jestem opiekunem wymagającym. Znam to już - pomyślałam - zupełnie jak moja Babcia.



A więc ja miałam - dzięki Bogu - swoją Babcię. W ogóle w tych mocno dawnych czasach babcie to była dosyć powszechna instytucja, bo rodziny wielopokoleniowe były normalnością. Nasze babcie, rzadziej dziadkowie, bo jednak część z nich zginęła w czasie wojny - nie tylko zmieniały wnukom pieluchy, ale miały znaczny wpływ na ich wychowanie. Jestem pewna, że jeśli moja Babcia żyłaby w czasie mojego bujnego i chmurnego dochodzenia do dorosłości, popełniłabym mniej błędów. Byłaby „babcią-coachem”. Z mądrością, wspierałaby mnie, swą wnuczkę - zodiakalnego Barana w uzgadnianiu równowagi pomiędzy dyscypliną, a wolnością. Mogłybyśmy nawet zostać przyjaciółkami. Jakie to byłoby piękne!

Moi rówieśnicy i ja nie korzystaliśmy ze wsparcia psychoterapeutów, bo ich jeszcze nie było w powojennej Polsce. Musieliśmy liczyć na siebie, lub rozwiązywaliśmy swoje problemy dzięki mądrej pomocy rodziny i przyjaciół. Jeśli takich mądrych osób obok nas nie było, to nierozwiązane problemy szły z nami dalej, a my bardzo szczodrze obdarzaliśmy nimi nasze dzieci. Te nasze dzieci od dawna już bardzo dorosłe, żyły i żyją nadal w epoce wciąż rozwijającego się fachowego wspierania ich psychiki - do wyboru, do koloru - metod, nauczycieli, trenerów, warsztatów, książek i czego tylko dusza potrzebuje. Kontakt z psychoterapeutą czy coachem staje się zwyczajem. Psychologia święci triumfy, a niezwykli naukowcy sięgają nawet tam, gdzie wzrok nie sięga, a więc w głębiny naszych mózgów. Wielu z nich, są to ludzie wielkiego poświęcenia, wielkiej wiedzy i wielkich serc. A więc możliwości do budowania pozbawionej cierpienia, a nawet świetlanej przyszłości jest ogrom.


A jaki jest tego społecznie wymierzalny efekt? 
Czy więc umiemy budować własną MOC? Spoglądam na historię Jonathana i odpowiadam sobie - przez analogię - my żyjemy... w stadnym uzależnieniu! Aby realizować w wolności swą moc, trzeba odważnie przekraczać narzucane przez stado granice! Wspomnę o książkach Dawida R. Hawkinsa, w których autor, nie tylko lekarz psychiatra, ale również wtajemniczony nauczyciel - omawia poziomy budowania świadomości. Od ODWAGI rozpoczyna się uwalnianie od obciążeń zamieszkujących naszą podświadomość. Odważne decyzje trzeba podjąć, potem je realizować - ale przecież podstawową regułą życia stadnego jest poddawanie się nakazom i zakazom w imię pozornie bezpiecznego życia. Za brak uległości kara - kij, na którego drugim końcu czasami pojawi się nadgniła marchewka. STRACH - przed przekroczeniem granicy tego posłuszeństwa jest bardzo niskim poziomem świadomości. I praca z tworzeniem siebie samego rozpoczyna się od zrozumienia podstaw swego strachu i budowania drogi do odwagi - poziom za poziomem.

Odwaga - jedna z czterech cnót platońskich. Ale nie staniemy się odważni, bo taki będzie rozkaz. Swe cnoty tworzymy sami, przez wznoszenie się coraz to wyżej, przez przekraczanie stadnych granic i bohaterskie dążenie do wolności, aby móc z mocą powiedzieć o sobie - JA JESTEM.

Czyli Nowa Szkoła - jak u Jonathana i coraz to wyższe jej klasy. Im jestem starsza, tym dogłębniej widzę, że w tej nauce nie ma ograniczeń wiekowych. W każdym wieku jest właściwy czas na uczenie się docierania do prawdziwego siebie. Zawsze jest ta najlepsza pora na okazywanie swojej odwagi - najpierw sobie samym, w warunkach takich w jakich jesteśmy - może niekiedy bardzo trudnych i... nawet jeśli mielibyśmy już 100 lat! W każdym wieku potrafimy stawać się własnymi terapeutami i wychowawcami.

Świat tego potrzebuje, abyśmy wszyscy - odczuwali każdą komórką swego ciała, że stado nie może nam niczego narzucić, bo NASZE życie jest naszą własnością. Abyśmy nie zapominali, że swoje cnoty tworzy się samemu. Im wcześniej osiągniemy tego rodzaju dzielność, tym oczywiście lepiej, bo więcej jest przyszłej przestrzeni dla twórczego czynu. A więc jaki stoi przed nami cel? Wychowywanie Wolnych Ludzi, umiejących dokonywać odważnych, mądrych wyborów, którzy będą wiedzieli jaka jest różnica między samowolą, a wolnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz