No właśnie. Przypuszczam, że jeszcze jest sporo czasu przede mną, aby w tym świecie, który uparcie nie przemija, podkreślić to, że Ja Jestem. Aby w Nim ISTNIEĆ i być szczerze, prawdziwie, dogłębnie przekonaną, że to moje ISTNIENIE jest bardzo ważne. JA, starsza pani, z pewnymi fizycznymi ograniczeniami - najzwyczajniej, po prostu JESTEM. Jakie to jest piękne!
I zamierzam to moje JESTEM przeżywać RADOŚNIE. Całkowicie po swojemu, nawet jeśli wywołałoby to wzruszenie ramion, osób tych obok... „Cóż się jej jeszcze zachciewa...” Empatia, czyli umiejętność wczucia się w drugiego człowieka, jest w obecnych czasach ślepego pędu nie wiadomo dokąd, cechą wydawałoby się, że zanikającą. Ale może tylko pozornie?
Ostatni raz zaznaczyłam na moim blogu że „Ja Jestem” - przed trzema miesiącami i dwoma dniami... Nie spojrzałam przez ten czas ani na Facebooka ani na bloga. Niestety - „cóż to był za rekordowy brak z mojej strony kreatywnej aktywności!” A przecież ja bardzo, ale to bardzo lubię pisać. Robię to omalże całe życie! A blog jest dla mnie niezwykle ważny!
Wskutek październikowego wypadku złamałam rękę, a w kolejnym pod koniec maja - straciłam głos i pokrzywiłam się trochę bardziej. 6-go czerwca napisałam jednak ostatni post…a potem - czyżbym, zrezygnowała z siebie? Wiele na to wskazywało ale jednak, przecież nie chciałam się zgodzić na taki... luksus lenistwa.
Ale powrócę do Radości - o mojej potrzebie Jej przeżywania mimo upływu lat. a może właśnie zgodnie z nimi - napisałam na początku. Gdy postanowiłam wreszcie znów spotkać się z blogiem, wciąż przychodził mi na myśl krótki wierszyk:
Nigdy nie jest za późno aby zacząć od nowa,
Aby pójść inna drogą i raz jeszcze spróbować.
Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń
Złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń...
Autorem jest Jan Paweł II.
Za Radością wszyscy tęsknimy. Wszyscy Jej potrzebujemy. Wszystkim nam Radość dodaje sił i zapału do życia, do realizacji naszych marzeń, do podążania w przód. Jednak, im jest się starszym, tym bardziej praca ze sobą samym - w Imię Siebie Samego - jest trudniejsza, bo doświadczenia całego życia przytłaczają i odbierają chęć i energię, by przywoływać oczekującą na nas Radość.
Gdy przypominam sobie twarze niektórych już mocno starszych, znanych mi osób. ale również i tych młodszych, to martwią mnie ich smutne oczy. Czyżby zrezygnowały z chęci przezywania Radosnych chwil bo "właściwie... to z czego miałyby się cieszyć?" A może... jest to niechęć do podjęcia wysiłku, może... obawa... brak odwagi by jednak postawić ten następny krok w przód?
Oceniam również wyraz mojej twarzy gdy spojrzę na siebie w lustrze. Co wyraża moje spojrzenie? A oczy nigdy nie kłamią... Często bywam z siebie niezadowolona, bo... nie widzę w mych oczach Radości...Czyżbym zaprzeczała mojemu ISTNIENIU?
A więc jest wówczas pora na własną, bardzo, bardzo prywatną pracę, na wzywanie SERCA do pomocy i porządkowanie uczuć...
Jesteśmy przecież istotami obdarzonymi zdolnością dokonywania wyborów! To MY przywołujemy nasze uczucia! Wyraz Moich oczu - jest Moim własnym dziełem!
Radość nasza będzie piękniejsza i pełniejsza, gdy nie ograniczymy Jej tylko dla siebie, gdy będziemy się Nią dzielić, gdy będziemy Ją odczytywać w oczach innych ludzi i gdy te Radosne czyjeś oczy, będą nas cieszyć... Bo Radość nie lubi wyłączności... To Ją osłabia i powoduje Jej zniszczenie...Radość osamotniona więdnie, usycha z tęsknoty...
Wszyscy możemy stać się twórcami i siewcami RADOŚCI. Radości prawdziwej, całkowicie świadomej, zrodzonej w naszych Sercach i promieniującej we Wszechświat. A On nam zgodnie ze świętym prawem MIŁOŚCI też RADOŚCIĄ odpowie.
Przecież „Nigdy nie jest za późno aby iść inną, piękniejszą drogą...”
Czasami radość bierze się z dostrzeżenia i uszanowania smutku.
OdpowiedzUsuńMyślę, ze to chodzi o dostrzeżenie i uszanowanie Prawdy.
OdpowiedzUsuń