Etykiety

Translate

niedziela, 7 maja 2023

WOJOWNIK ŚWIATŁA I MOJE ŻYCIE

    

Wróćmy na chwilkę do postu z 16 maja 2021 roku pt. WOJOWNIK ŚWIATŁA... SŁONECZNY WOJOWNIK - znamy go bardzo dobrze!. Proponuję by ten tekst sobie przypomnieć, lub przeczytać od nowa, bo jak przekazały mi osoby które go już poznały - po pierwsze jest bardzo ładnie napisany, po drugie jest mądry, po trzecie są w nim ciekawe wiadomości ze świata przyrody - więc ponoć czyta się go z przyjemnością.

Wojownikiem światła „ochrzciłam” w tym poście zwykłą roślinkę, bardzo popularną przy polnych drogach, na łąkach, pastwiskach, a chwała Bogu - są one jeszcze gdzieniegdzie w Polsce. Ale w poście aktualnym napiszę o innych „wojownikach światła”, również pojawiających się na naszych drogach przez pola życia. Chociaż... nie są to spotkania omalże na każdym kroku, jak właśnie te spotkania majowe, rozświetlone złotym, słonecznym blaskiem, ze zwykłym - niezwykłym mniszkiem lekarskim, popularnie zwanym mleczem.

W roku 2021 mniszkiem wprost zalane były wszelkie możliwe miejsca, gdzie mógł wyrosnąć. W zeszłym roku było go o wiele mniej, a w roku bieżącym pojawił się obficie, lecz przestraszony deszczem dosyć szybko zamknął swoje kwiatowe koszyczki. Zdążył jednak obdarzyć świat srebrzystymi dmuchawcami i rozesłać na wszystkie strony dzieło swego życia czyli nasiona. 
A ja również zdążyłam zrobić z kwiatów zebranych w pełnym słońcu, zdrowotny i smakowity syropek.

Ale powracam teraz do mojego tytułowego bohatera - do WOJOWNIKA ŚWIATŁA.

Nie pisałam w postach o przykrych chwilach mojego życia, bo przecież każdy z nas je przeżywa. Pomimo moich rozlicznych doświadczeń i zdobycia dzięki nim może i nie najgorszych wniosków, nigdy nie „pouczałam”, że należy tak, a tak postępować, bo wg mnie jest to karygodne wścibstwo, podyktowane wybujałym ego. Czasami coś proponowałam, ale nie jestem żadnym autorytetem. Starałam się jednak przedstawiać mój punkt widzenia odnośnie pewnych wg mnie ważnych spraw, bo przecież życie się toczy, ja przeżyłam już trochę lat, ale wybór dróg którymi się w życiu „chadza” jest najbardziej intymną decyzją każdego z nas.

W ostatnim czasie wprowadziłam mój blog w stan częściowego uśpienia. Przez cały miesiąc napisałam jeden jedyny post. Po kolejnym miesiącu piszę dopiero ten. Nie potrafiłam odreagować stresu - po wypadku, któremu uległam w październiku ubiegłego roku oraz po pewnych zdarzeniach w jego następstwie. Czasami wydawało mi się, że jest już prawie dobrze, bo przecież bywałam zazwyczaj dzielna, umiałam po życiowych ciosach podnosić głowę i iść do przodu, a tu jednak… objawiała mi się jakaś… inna ja, z którą nie mogłam dojść do ładu. Światła we mnie nie było, tylko szarość, a nawet ciemność.
Efekt? Kolejny wypadek, ale tylko z jedną wizytą na SOR-ze, i… straceniem głosu wskutek uderzenia w krtań. Nie potrafiłam nawet szeptać… Po tygodniu głos mi już powoli powracał, pozostały jednak osłabiające, bezsensowne, katastroficzne myśli, między innymi - „ ale przecież mogło być gorzej” itd. itp. Przeżywałam omalże jakby na jawie to „ale przecież...”, i brnęłam, całkowicie wbrew własnej woli, jak prawie nigdy wcześniej w czarnowidztwo.


I teraz dochodzę do sensu i celu tego postu.

W dzień urodzin mojej wnuczki zadzwoniłam do niej by złożyć jej życzenia. Przy tej okazji mogłam również „telefonicznie poznać” jej bliskiego przyjaciela, takiego właśnie „od serca”. Mądry, wspaniały młody człowiek, wieloletni harcerz, komendant obozów harcerskich, pracuje jako ratownik medyczny i kształci się dalej.
Na zapytanie mojej wnuczki „co słychać Babciu u Ciebie” opowiedziałam im - mizernym jeszcze głosem o moim ostatnim wypadku, konkludując sakramentalnym i mocno głupawym zwrotem - „ale przecież mogło być gorzej”. Na co posłyszałam natychmiastową replikę „ALE NIE BYŁO”.
Mój przyszły nowy wnuk postawił mnie przed rzeczywistością taką jaka BYŁA, a nie taką jakiej NIE BYŁO. Całe wodospady zimnej wody dobroczynnie ochłodziły moją głowę opanowaną przez emocje i pozbawiające energii myśli! Po prostu - NIE BYŁO! Nie było tego „GORZEJ”. Mój przyszły wnuk jednym krótkim zdaniem wpisał się w poczet tych nauczycieli, którzy uczyli i uczą jak wydobywać się z mroku i żyć w „TERAZ”. (Wspomnę np. o Eckharcie Tolle i jego książce „Potęga Teraźniejszości”). A ja - pomimo tego, że od lat pracowałam aby poznawać Istotę Teraz, odkrywać jej Światło, właśnie tym razem... zaprzeczyłam sobie samej. 

Wojownicy Światła - przemądre i przepiękne określenie nadane przez Paulo Coelho ludziom, którzy stoją właśnie na straży Światła i wspierają innych, by w nich Światło nie gasło. Wojownik Światła jest sobą - czy to na obozie harcerskim, czy w karetce ratunkowej, czy w krótkiej rozmowie z nową Babcią.
Tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy Wojownikami Światła, ale nie pamiętamy o tym, że jesteśmy powołani by rozświetlać mroki w świecie, który zamieszkujemy, że mamy do tego wielką MOC. 

Post WOJOWNIK ŚWIATŁA... SŁONECZNY WOJOWNIK - znamy go bardzo dobrze! - o którym wspomniałam na początku, zakończyłam słowami Paula Coelho z książki „Podręcznik Wojownika Światła.

W tym poście przytoczę z tej samej książki zakończenie pięknej legendy o dzwonach spoczywających, w głębinach oceanu.


Gdy Mężczyzna był jeszcze młodym chłopcem wsłuchiwał się całymi dniami w głos oceanu chcąc usłyszeć bijące dzwony z zatopionej dawno świątyni. Jednak bezskutecznie. Legendę o dzwonach opowiedziała mu kiedyś spotkana na plaży dziwna kobieta. Wydawało mu się, że jednak, że głos dzwonów posłyszał jedyny raz, w dniu w którym prawie zrezygnował. ze swych nadziei.
Wyjechał w świat ze swojej wioski, gdy jako dorosły Mężczyzna powrócił i razu pewnego wybrał się nad brzeg oceanu, zobaczył- tak jak przed wielu laty siedzącą na piasku tę sama kobietę.
Powiedziała do niego - Czekałam na ciebie. Podała mu zeszyt w błękitnej okładce i powiedziała - Pisz.
- Kiedy wojownik światła pragnie dowiedzieć się czy jakaś osoba jest godna zaufania, wtedy spogląda na nią oczami dziecka, bowiem dzieci potrafią patrzeć na świat bez goryczy.
- A kim jest wojownik światła?
- Człowiekiem, który umie docenić jakim cudem jest życie, który do samego końca walczy o to w co wierzy i potrafi usłyszeć bicie dzwonów kołysanych w głębinach oceanu.
Mężczyzna nigdy dotąd nie sadził, że jest wojownikiem światła. Nieznajoma zdawała się czytać w jego myślach.
- Wszyscy to potrafią. Ale nikt nawet nie podejrzewa, że jest wojownikiem światła. Każdy człowiek może nim być.
Spojrzał na białe, niezapisane kartki zeszytu. Kobieta znów się uśmiechnęła:
- Pisz.


.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Aniu kochana, właśnie piszę, a daje mi to wielką radość

      Usuń
  2. Przepiękny tekst Zosiu brawo

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję! Jestem zaskoczona taka przychylną oceną, ale...się ucieszyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo proszę, niech Pani na siebie uważa! Życzę dużo zdrowia i proszę też nie zaniedbywać bloga, tylko pisać jak najwięcej!

    OdpowiedzUsuń