Etykiety

Translate

sobota, 28 maja 2022

ZWIERZENIA - z Mojej Drogi Przez Pola.

Bardzo osobiste i bardzo szczere


    Pewien bardzo mądry człowiek, znający się na sztuce twórczości blogowej jak nikt inny na świecie - zasugerował mi, że chcąc mieć zainteresowanych swoim blogiem czytelników - dobrze byłoby, żebym pisała więcej o sobie, aby można było lepiej mnie poznać. 

Zbuntowałam się natychmiast przeciwko takiej propozycji. „Bo ja nie będę pisała żadnych dyrdymałów. Każdy post jest pisany przeze mnie takiej jaka jestem, przecież wkładam w to co piszę moją całą duszę i serce, więc jestem całkowicie widoczna!”

 Myślę jednak, że on miał rację, ale ja miałam również. Można pisać o sobie i nie muszą to być dyrdymały. Stwierdziłam to jednak dopiero co, przed kilku dniami, gdyż moja ukochana przyjaciółka Ania zmusiła mnie wręcz, abym wysłała swoją pracą na konkurs przy okazji XI Forum Seniora zorganizowanego przez Gazetę Krakowską. Pełna wewnętrznego oporu usiadłam przy komputerze, napisałam, wysłałam i... otrzymałam 4-te miejsce wśród 11 wybranych laureatów. Jak widać, Komisja nie uznała mojej pracy jako dyrdymały. A temat był bardzo osobisty - „ Jak ja, jako senior dbam o swoją kondycję fizyczną”. 

I oto w ten sposób powstaje nowa kategoria na blogu: ZWIERZENIA Z MOJEJ DROGI PRZEZ POLA. Zapewniam jednak, że nie będą one głównym tematem mojego blogu i nie będą to nudne zwierzenia zachwyconej sobą starszej pani. Po pierwsze zachwycona sobą nie jestem, a po drugie interesuje mnie tak wiele przejawów i tajemnic świata i życia, że pragnę się tymi cudami szczodrze dzielić, a nie trwać tylko w sobie - w podziwie... 

Poniżej przedstawię jako pierwsze „Zwierzenie” moją pracę konkursową. Początek jej był trochę inny, gdyż musiałam napisać co nieco o sobie, aby Komisja wiedziała z kim ma do czynienia. W tekście również wprowadzam teraz niewielkie zmian. 

Najważniejsze jest jednak to co się dzieje, co się nie zmieniło, bo chodzę Moją drogą Przez Pola tu i tam, tam i z powrotem. Chodzę bo muszę, bo zamieszkałam na odludziu. Ale muszę, bo przed laty tak zadecydowałam, że takie będzie moje życie, a więc widocznie tak chciałam. A jaka jest ta moja droga, wyznałam na Stronie Głównej blogu w O MNIE. 

Ale od Zwierzeń przejdę teraz do pracy konkursowej zgodnie z jej tematem, czyli mojej dbałości o sprawność fizyczną. Cały tekst rozpoczęłam od częściowego zacytowania z blogu „O MNIE”, gdzie „objawiam mój entuzjazm dla Drogi przez Pola, którą przed kilku laty rozpoczęłam chodzić i chodzić... ”

Nic się w związku z tą Moją Drogą Przez Pola nie zmieniło, poza tym, że znów przybył mi jeden roczek, Droga jest taka sama, chociaż nierówności jednak więcej. A więc mam lepszą możliwość aby dbać o swoją kondycję fizyczną. 

Aby zrobić zakupy w najbliższym sklepie o serdecznej nazwie „U Halinki” muszę przejść opisaną powyżej drogę o długości około 1 kilometra. Również, aby wydostać się z mojej wsi do miasta - na bardziej skomplikowane zakupy lub na spotkanie z przyjaciółmi, muszę dojść do przystanku busa, który jest niedaleko sklepu, a więc droga do przejścia jest dla mnie taka sama. A potem oczywiście powrót do domu, Droga - jak zwykła, wiejska droga. Niby nic takiego, ale ja jestem przecież starszą panią! Więc ćwiczę na drodze zmysł równowagi, aby nie potknąć się na kamieniach, skoki - aby przeskoczyć przez kałuże po deszczu i ślizgi na lodzie w zimie. Ponieważ obawiam się, aby bus mi nie uciekł gdy wychodzę z domu w tzw. ostatniej chwili, ćwiczę marszobiegi i jestem w tym naprawdę dobra, bo nigdy się nie spóźniłam. Ale. bywa też tak - choć uczciwie przyznaję, że bardzo rzadko, ponieważ lokalny przewoźnik jest rzetelny, że bus w ogóle nie jedzie. Wówczas mam możliwość ćwiczyć równowagę psychiczną, konieczną w zajęciach rozwojowych wszystkich sportowców. 

Dodatkowym elementem mojego treningu sprawnościowego jest dźwiganie ciężarów. W obydwu rękach lub w plecaku, a więc ćwiczę mięśnie rąk, barków i pleców. Od pewnego czasu wożę zrobione zakupy w wózeczku na dwóch kółkach, co również jest wspaniałą formą treningu, gdyż ćwiczy wymienione mięśnie w dodatkowy sposób przy pokonywaniu stopni (często za wysokich) w pojeździe, którym jadę tu i tam...  Oczywiście w trosce o kondycję po powrocie staram się nie rzucić zupełnie wycięta na fotel, ale wykonywać ćwiczenia rozluźniające napięte mięśnie i pozwalające kręgosłupowi na celowy odpoczynek. I tu się kłaniają podstawowe asany jogi - te najprostsze, ale dla mnie naprawdę bardzo skuteczne... I mój ulubiony drążek przymocowany do schodów, na którym zwisam sobie wg instrukcji fizjoterapeuty Marka Purczyńskiego. Schody - doskonałe do ćwiczeń ścięgna Achillesa. Co pewien czas przypominam sobie o pięciu Ćwiczeniach Tybetańskich, które gdy wykonuje je systematycznie, dają mi mnóstwo energii. 

Ponieważ w trosce o nasze dobro została zlikwidowana bezpośrednia linia busów z mojej wsi do Krakowa, niekiedy ćwiczę swą sprawność na innej drodze - dłuższej, ale dającej możliwość trenowania wspinaczki - nie jest to droga jak na Turbacz, ale wyłażąc pod górę wyobrażam sobie, że jestem np. w Gorcach, co bardzo mi tę drogę umila i zdecydowanie ćwiczę w ten sposób obydwie półkule mózgowe. 

Przejdę teraz do innej formy aktywności fizycznej, a więc do ukochanej pracy w moim ogrodzie. 

Bardzo wiele zajęć kocham, ale ogród jest ponad wszystko. I tu jest miejsce na wielką różnorodność ćwiczeń kondycyjnych. Na moim blogu umieściłam post o hortiterapii, czyli o terapeutycznym działaniu ogrodu. W poście pisałam głównie o niezwykłym wpływie takiej pracy na przykładzie więźniów w zakładach karnych. Nie jest to żadna analogia do ludzi starszych. Postępując w lata nie musimy i nie możemy być więźniem swego wieku, nawet jeśli jest wiele niesprzyjających nam okoliczności. To jest jednak inny temat, a ja wracam do... ćwiczeń w ogrodzie. Przygotowanie gleby, sianie, sadzenie, plewienie, podlewanie, pielęgnowanie roślinek i wreszcie zbiory. Czyli od wiosny do jesieni: skłon - wyprost, skłon - wyprost, przysiad - wyprost, przysiad - wyprost, ćwiczenia nóg w rozkroku w akrobatycznych ustawieniach tułowia, wymachy ramion z obciążeniem (motyczką) i bez obciążenia - a więc lekkie, omalże taneczne, np. aby odgonić komary, skręty głowy - w prawo, w lewo, - skręty tułowia w urozmaiconych kierunkach, podskoki żeby gdzieś sięgnąć, przeskoki, żeby nie nadepnąć np. na dżdżownice. No i stale przy chodzeniu ćwiczenia równoważne, bo „zmysł równowagi zmiennym jest”. 

W ogrodzie jestem w moim królestwie, ale takim w którym wszystkie role są w jednym ręku. Moim. A więc kondycję muszę mieć na miarę całego królewskiego dworu. 

Inną formą dbania o siebie są kijki Bardzo je lubię i pogodnie wędruje z nimi po okolicznych drogach. Nie mam miernika przebytej drogi, ale idę od tego krzaka do następnego, a w zimie od tej zmarzniętej bryłki do następnej. I tak sobie idę i idę przed siebie. Zachwycam się tym co widzę i z wdzięcznością podziwiam świat. Bo tak trzeba. Zachwyt i wdzięczność ożywiają ciało i umysł i dają ogromnie wiele energii. Z energią w parze idzie odwaga - by żyć i chęć, by wprost z pietyzmem troszczyć się o to wszystko co jest jeszcze przede mną. 


Na tym zakończona została praca na konkurs. Myślę, że blogowy autorytet, o którym napisałam na początku mógłby uznać, że dałam się tym oto postem poznać czytelnikom w wystarczającym stopniu. Jak na tę chwilę oczywiście, bo przecież w życiu wciąż dzieje się coś nowego, w czym zamierzam do... kiedyś - na moją miarę, brać aktywny udział! ZWIERZAĆ się więc będę nadal - nie za często, ale...  poznałam teraz, że jest to nawet miłe... 


 


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz