Czy patrzymy na świat przez dziurkę
od klucza?
Zagubiłam się w gdzieś w dżungli
nad Jeziorem Tanganika. A chciałam przecież spotkać Jane Goodall i
razem z nią wędrować za szympansami ich drogą... Muszę się
teraz skupić, przypomnieć sobie czego się dowiedziałam o
zwyczajach szympansów i poszukać śladów ich wędrówki przez
dżunglę. Jest już wieczór, nie będą wędrowały dalej, będą
się przygotowywały do snu, a więc przez ich konieczny postój w
nocnej ciemności nadrobię czas stracony na moje błąkanie się po
lesie. Ale nagle... posłyszałam odgłosy towarzyszące wieczornemu
moszczeniu się szympansów w legowiskach na drzewach. Odnalazłam
je!
A więc i ja przygotuję legowisko dla
siebie, a rankiem spotkam się z Jane Goodall, która z pewnością
też jest tuż tuż w pobliżu szympansów i poproszę ją, abym
mogła jej towarzyszyć.
Taki to piękny scenariusz zaplanowałam
dla siebie po przeczytaniu książki napisanej przez Jane Goodall pt.
„Przez dziurkę od klucza”.
Scenariusz tylko w myślach? Nie
szkodzi, przecież niegdyś mogłabym go urzeczywistnić! Marzyłam
przecież o wędrówkach w Afryce i gdyby te moje marzenia były
poparte konsekwentnym działaniem - mogłabym je ziścić. Nie miały
jednak w sobie odpowiedniej mocy, czegoś w nich brakowało. Teraz...
wiem jaki to był brak,
Na Afrykę jest już niestety za późno,
ale pewne marzenia mam nadal. Niezależnie od wieku, dobrze jest
marzyć. Ale... czy tylko już „na swoja miarę, moją - starszej
pani”? Bo coś tam już nie jest dla mnie? Nawet marzenia? Przecież
tak naprawdę to nie wiem co jest tą „moją miarą”. Marzenia
muszą być jednak DOBRE. Mieć w sobie serdeczność do świata, do
życia, do innych istot.
A więc marzę, że... skoro świt
rozjaśni las - posłyszę odgłosy budzącego się życia dżungli,
spotkam Jane Goodall, okaże się, że jej nocne legowisko było
bardzo blisko mojego - i razem powędrujemy droga szympansów.
Tak się też stało. Rankiem zostałam
zaakceptowana jako towarzyszka dalszej wędrówki Jane.
Ale co będzie z akceptacją mojej
osoby przez szympansy? Zobaczymy. W „realu” Jane Goodall
współpracowała z innymi badaczami i oni również musieli włączać
się w leśne życie tych leśnych istot. Po prostu, dołączę do
tej ekipy szympansów i ludzi i poznamy się wzajemnie.
Łatwe to jednak nie będzie. Muszę
uczulić wszystkie swe zmysły na docierające zewsząd wrażenia,
ale zachować trzeźwość umysłu.
Nie wiem jaka byłabym wtedy, przed
laty, ale sądzę, że jednak nie odbiegałabym daleko od siebie
teraźniejszej. Przypuszczam więc, że chciałabym poznać te żywe
ISTOTY z całą ich indywidualnością.
Właśnie - ISTOTY.
Taki jest więc mój osobisty wstęp „o
niezrealizowanych marzeniach”, gdy czytałam książkę napisaną
przez panią Jane Goodall pt „Przez
dziurkę od klucza”. Moja wyobraźnia zaczęła
działać... co bardzo mnie ucieszyło. gdyż dzięki Bogu - wiek
mnie nie ograniczył i nie przestraszył.
Ale odchodzę od tych rozważań nad
dziełem swej fantazji i przechodzę do prawdziwych przeżyć i
wyników trzydziestoletnich badań życia szympansów w ich
naturalnym środowisku, prowadzonych przez Jane Goodall w obozie
badawczym w Gombe nad jeziorem Tanganika.
Zacytuję słowa pani Jane: „Tylko
wtedy, gdy je zrozumiemy,
będzie nam na nich zależało.
Tylko wtedy, gdy będzie nam na nich zależało,
będziemy mogli im pomóc.
Tylko z naszą pomocą będą mogły ocaleć.”
Książka została poświęcona:
„Wszystkim
szympansom świata, tym na swobodzie w puszczy
i tym trzymanym w niewoli przez
człowieka. Z podziękowaniem za
wszystko, czym przyczyniły się do poszerzenia
naszej wiedzy i świadomości...”
Po długiej. nieobecności - prawie
trzech miesiącach wykładów spotkań i starań o pieniądze dla
Stacji, Jane Goodall powróciła do swego domu w Gombe. Była
szczęśliwa, że przed nią nowy dzień spędzony na wędrowce z
szympansami, dzień nowych odkryć i przemyśleń. Wczesnym rankiem
wybrała się w miejsce, gdzie wieczorem obserwowała osiemnaście
szympansów szykujących się do nocnego spoczynku. Była senna
cisza, szympansy jeszcze

spały. Pierwszy przebudził się Goblin,
dominujący samiec tej szympansiej społeczności . Nader gwałtownie
okazał wszystkim, ze to on tutaj rządzi, po chwili się uspokoił i
stado oddało się swym zwykłym, porannym czynnościom, a następnie
ruszyło w drogę poszukując pożywienia . Jane jak zwykle wędrowała
wraz z nimi robiąc zdjęcia, obserwacje i notatki . Przez
trzydzieści lat pobytu w Gombe poznała członków tego stada omalże
od ich urodzenia, niekiedy aż do śmierci, Wszyscy mieli nadane
imiona i odznaczali się poza cechami stadnymi, odróżniającą ich
od siebie indywidualnością .
Około godziny 15-tej czarne chmury
pokryły niebo - burza, ulewa - szympansy pochowały się pod
drzewami, a Jane też schroniła się pod wielkimi liśćmi palmy.
Zawsze po burzy świat jest inny - czysty, kryształowy, przejrzysty.
Jane doszczętnie przemoczona, ale szczęśliwa, widziała w okół
cuda.
Cytuję poniżej piękne słowa z
książki:
„Istnieje wiele
okien przez które możemy spoglądać na świat w poszukiwaniu
zrozumienia”...”Są okna otwarte przez naukę... pozwalające
sięgać w rejony do niedawna niedostępne ludzkiemu poznaniu... Są
także okna otwierane przez logikę filozofów... i inne przez które
założyciele wielkich religii próbowali znaleźć sens nie tylko w
cudownym pięknie świata, lecz również w jego ciemnościach i
brzydocie. Większość ludzi zastanawiając się nad misterium
naszej egzystencji spogląda na świat tylko przez jedno z tych
okien. Ale i ono jest często zmatowiałe z powodu naszego
ograniczonego człowieczeństwa. A więc szukamy dziurki od klucza i
patrzymy przez nią, wprowadzeni w błąd fragmentarycznością tego
co zdołamy dojrzeć...”
„Stałam cicho
w bladym świetle słonecznym, będąc cząstką spłukanego deszczem
lasu, tak jak inne stworzenia w nim żyjące, i przez moment
spoglądałam przez inne okno i miałam inną wizję. To jest
doświadczenie spływające niespodziewanie na niektórych z nas,
przebywających samotnie w świecie przyrody. Powietrze wypełnione
było pierzastą. symfonią ptasich pieśni.Słyszałam nowe tony w
ich muzyce, także w dźwiękach owadów, zdumiewająco czyste i
słodkie Widziałam ostro kształty i kolory poszczególnych liści,
ten nieskończenie różnorodny układ żyłek, dzięki któremu
każdy liść jest wyjątkowy, niepowtarzalny, Zapachy były wyraźnie
rozróżnialne... Aromatyczny zapach miażdżonych liści
oszałamiał... Poczułam zapach antylopy jeszcze zanim ją
zobaczyłam... I byłam przepełniona spokojem, który „przekracza
wszelkie rozumienie”.
Jane pozostała z szympansami do
wieczornej pory budowy gniazd, co po deszczu uczyniły nieco
wcześniej. a potem poszła leśną ścieżką w kierunku brzegu
jeziora i swojego domu. Nie mogła jednak przestać myśleć o swych
przeżyciach w ciągu tego całego niezwykłego dnia.
„To było
tak - jakbym patrzyła na świat przez okno znane jedynie
szympansom... Ileż moglibyśmy się dowiedzieć - mogąc, choć na
krótko patrzeć na świat oczami zwierząt.”
W następnym poście powrócę do pani
Jane Goodall, szympansów, jej przeżyć, bardzo ciekawych .badań i
niezwykłych przemyśleń.